Radio 357 ani RNŚ nie chciały w zespole Aleksandry Kaczkowskiej. „Nikt nie zadzwonił”
Po jej odejściu z Trójki, słuchacze spodziewali się, że Aleksandra Kaczkowska ze swoją audycją dołączy do jednej z dwóch rozgłośni internetowych: Radia Nowy Świat lub Radia 357. Jednak dziennikarka zamiast tego zaczęła przygotowywać własny projekt medialny. We wtorek opublikowała wpis, w którym wyjaśnia, dlaczego: nikt z dwu wymienionych rozgłośni nie zadzwonił do niej z propozycją.
Kaczkowska, która jest nie tylko dziennikarką, ale i fotograficzką, tworzyła przez lata w Trójce kultową audycję: „Ciemna Strona Mocy”. W czerwcu br. program zniknął z publicznej anteny. - Nie będziemy się słyszeć i dlatego przygotowałam dla Was playlistę - taką na wyciszenie, zebranie myśli, na oddech - napisała lakonicznie Kaczkowska na swoim facebookowym fanpage’u. Polskie Radio nie odpowiedziało nam wówczas jakie były przyczyny nieprzedłużenia umowy.
Słuchacze zaczęli naciskać Aleksandrę Kaczkowską, aby zdradziła, czy i kiedy dołączy do Radia Nowy Świat lub Radia 357: oba wybory wydawały się zupełnie naturalne, bo stacje tworzone były przez jej byłych kolegów z Trójki. Jednak kilka dni temu dziennikarka niespodziewanie ogłosiła, że chce stworzyć własny projekt medialny (opierający się początkowo na podcastach) i zaczęła zbierać na niego pieniądze na Patronite.
"Nikt nie zadzwonił, nie wysłał smsa"
Skąd decyzja o pójściu własną, bardzo niepewną drogą? Słuchacze dopytywali o to Kaczkowską, tym bardziej, że obie stacje przygarniały nie raz uciekinierów z Trójki. Dopiero we wtorek dziennikarka wyznała, dlaczego „Ciemnej Strony Mocy” nie będzie w żadnej z internetowych stacji, tworzonych przez byłych dziennikarzy Trójki. „Od zamknięcia drzwi minęły równo dwa miesiące. Sześćdziesiąt jeden dni, podczas których nie zadzwonił telefon z dwóch miejsc, o które pytacie. Cicho jak makiem zasiał. NIKT. Nikt nie zadzwonił, nie wysłał smsa, maila, gołębia pocztowego. Nie, nie zmieniłam numeru” – stwierdza we wpisie opublikowanym na Facebooku.
Dalej dziennikarka wyjaśnia, dlaczego sama też nie zadzwoniła do wspomnianych stacji. „Może też dlatego, że po 16 latach marginalizowania nie miałam poczucia, że jestem pełnoprawnym redaktorem PR3. Zawsze mi się wydawało, że to większy wyciąga rękę do mniejszego, bo odwrotnie, jakby to ująć najprościej, jest niezręcznie? Szczególnie, że ten większy ma dużo osób na pokładzie, które dobrze znają tego mniejszego. 16 lat na jednej łajbie. Nikt” – pisze prezenterka.
"Mobbing króluje wszędzie"
W dalszej części wpisu Aleksandra Kaczkowska daje też do zrozumienia, że byłą ofiarą mobbingu – nie podaje jednak stacji, w której miało do tego dochodzić. „Świat, jaki wykreowali nam przywódcy, rezygnuje z pewnych standardów, które kiedyś były na porządku dziennym. Podstawy szacunku i fair play przestają obowiązywać. Rządzi pieniądz, z odbiorników wylewa się hipokryzja, z ludzi zawiść, z polityków ślepa żądza władzy. Na końcu wymienię mobbing, który króluje wszędzie. Bez konsekwencji. Doświadczyłam na własnej skórze” - czytamy.
Wcześniej we wpisie pojawia się informacja, że szefostwo Trójki nie dało jej możliwości dołączenia do stałych autorów "W tonacji Trójki". "Nie dlatego, że nie chciałam. Teraz w końcu mogę powiedzieć głośno i wyraźnie: odziedziczone nazwisko zawsze bardziej przeszkadzało". Kaczkowska jest córką b. dziennikarza Trójki - Piotra Kaczkowskiego, który pracuje teraz w Radiu 357.
Jak wyjaśnia na Patronite dziennikarka, na start i funkcjonowanie swojego nowego projektu medialnego potrzebuje od patronów 6 666 zł. , (stworzenie studia kupno sprzętu, programów do emisji itd.) Celem jest nagrywanie podcastów dla patronów, a z czasem – nadawanie audycji. W planach jest także rozbudowana, odświeżona strona internetowa. W tej chwili 68 patronów deklaruje chęć przekazania ponad 1,7 tys. zł miesięcznie. Stan zbiórki wynosi 1721 zł.