Bojkot medialny Janusza Korwin-Mikkego? „Albo na stałe, albo wcale” (opinie)
- My, dziennikarze, nie bardzo wiemy jak tę żabę zjeść, bo ona nam się wymknęła spod kontroli. Jeżeli wprowadzimy blokadę medialną to niech ona będzie trwała, żeby za pół roku komentarze o jego chamskim zachowaniu i braku kultury były nadal aktualne - bojkot mediów wobec Janusza Korwin-Mikkego oceniają Katarzyna Kolenda-Zaleska, Ewa Wanat i Beata Grabarczyk.
W miniony piątek poseł do Parlamentu Europejskiego Janusz Korwin-Mikke spoliczkował Michała Boniego, byłego ministra administracji i cyfryzacji, obecnie również sprawującego mandat europosła. Do sytuacji doszło podczas spotkania z przedstawicielami MSZ w budynku ministerstwa.
Michał Boni natychmiast poinformował o zajściu na Twitterze. Lider Kongresu Nowej Prawicy tłumaczył, że uderzając Boniego dotrzymał danego mu słowa. - Nie zrobiłem tego w Brukseli, bo na obcym terenie nie będę tego robił. Zrobiłem to w miejscu dyskretnym, gdzie było tylko kilkanaście osób. Skoro ta gnida sama poszła się tym chwalić, to trudno. To znaczy, że nie jest to człowiek honoru i trzeba było mu napluć w twarz - mówił prezes KNP i tłumaczył, że w 1992 roku, podczas debaty nad ustawą lustracyjną w Sejmie, Michał Boni wypierał się współpracy ze służbą bezpieczeństwa, a Janusza Korwin-Mikkego za sugerowanie takowej „zbeształ, nazwał idiotą i nigdy nie przeprosił”.
Spotk.posłów do PE w MSZ:powiedziałem "dzień dobry" posłowi Korwin Mikkemu,uderzył mnie w twarz. To nie jest normalne!!
— Michał Boni (@MichalBoni) lipiec 11, 2014
Zachowanie Korwin-Mikkego zostało skrytykowane przez uczestniczących w spotkaniu europosłów, a MSZ zgłosiło sprawę do prokuratury. - Ja mogę zadeklarować w imieniu własnym, że tak długo, jak jestem ministrem spraw zagranicznych, noga pana europosła Janusza Korwin-Mikkego tutaj nie postanie - powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej Radosław Sikorski.
>>> Eryk Mistewicz: Media kształtują świat przyszłości poprzez wskazywanie autorytetów (opinia)
Incydent w budynku MSZ ostro skrytykowali również dziennikarze. - Część polityków ma już dosyć tłumaczenia się za ekscentrycznego lidera, bo jak tu rozmawiać o gospodarce, skoro ci brzydcy dziennikarze pytają o gwałty. A więc teraz będą też pytać o bicie ludzi, droga partio, która chce podobno załatwiać przede wszystkim sprawy gospodarcze. Tak się ich nie załatwia. A jeśli ktoś odwraca uwagę opinii publicznej od postulatów KNP, to jest to jej lider i każdy, kto ma odrobinę rozsądku, przyzna mi rację - napisała w piątek na Facebooku Agnieszka Gozdyra, dziennikarka Polsat News.
W social mediach zaczęły pojawiać się apele do przedstawicieli mediów o bojkotowanie osoby Janusza Korwin-Mikkego i nie zapraszanie go do audycji, w których mógłby komentować bieżące wydarzenia. Sam polityk napisał w weekend na swoim fanpagu’u na Facebooku, że nie wystąpi w niedzielnym programie Tomasza Sekielskiego „Woronicza 17”.
Katarzyna Kolenda-Zaleska, dziennikarka „Faktów” TVN, mówi Wirtualnemedia.pl, że z osobami, które mają skrajnie odmienne od niej poglądy prowadzi rozmowy z przyjemnością. Ale w przypadku Korwin-Mikkego nie chodzi już tylko o jego poglądy. - To polityk, który zachował się po chamsku w stosunku do drugiej osoby. Na to nie ma przyzwolenia - komentuje Kolenda-Zaleska.
- Ja pana Korwin-Mikkego nie zapraszałam, nie zapraszam i nie zamierzam zapraszać do swoich audycji. Nigdy nie byłam zainteresowana rozmową z nim. Mam nadzieję, że media będą potrafiły się solidaryzować w tej sprawie. Nie można zapomnieć tego, co zrobił w piątek, żeby za pół roku nadal aktualne były komentarze o jego chamskim zachowaniu i braku kultury - tłumaczy dziennikarka „Faktów” TVN.
Przed wyborami do europarlamentu partia Janusza Korwin-Mikkego miała wysokie poparcie w sondażach, co przełożyło się na zwiększone zainteresowanie mediów jego osobą. Zdaniem Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, sami dziennikarze nie wiedzieli do końca, z kim mają do czynienia, choć znali tego polityka z dawnych czasów. - Coś się zmieniło od piątku. To już nie jest starszy pan, który ma dziwne poglądy, z naszego punktu widzenia, ale to po prostu cham, który bije innych ludzi. To zupełnie nowa jakość. Nie możemy przechodzić nad tym do porządku dziennego, bo to, co było przed wyborami i to, co było przed piątkiem jest już zupełnie czym innym - dodaje dziennikarka.
Ewa Wanat, redaktor naczelna Polskiego Radia RDC, uważa - podobnie jak Katarzyna Kolenda-Zaleska - że zachowanie europosła KNP wobec Michała Boniego należy określać wprost „chamstwem”. Jej zdaniem, Janusz Korwin-Mikke znajduje się w gronie tych polityków, których media chętnie u siebie goszczą, bo ich obecność zwiększa udziały w rynku.
- Między prawdą a Bogiem, wielu polityków, którzy chodzą po mediach nie ma nic do powiedzenia. Oni są zapraszani do audycji trochę jak „baba z brodą” - podnoszą słuchalność, bo zawsze coś głupiego powiedzą. Trochę na zasadzie wygłupu. RDC również nie jest wolne od takich pomysłów na gości, bo jest to łatwe, wdzięczne, a bywa też zabawne - przyznaje Ewa Wanat.
Naczelna RDC zauważa, że z prowadzeniem przez media bojkotu konkretnej osoby lub grupy ludzi zawsze jest problem. Nie wiadomo bowiem, w którym miejscu powinna przebiegać granica.
- Ja uważam, że nie ma co Korwin-Mikkego zapraszać do radia, bo on w ogóle nie jest skłonny do jakiegokolwiek dialogu. Rozmowa polega przecież na tym, że staramy się sobie wytłumaczyć nasze racje, szukamy argumentów. A on jest takim enfant terrible wersji merytorycznej. Te jego głupawe wypowiedzi służą tylko i wyłącznie wywołaniu prowokacji, a nie skłonieniu do rozmowy - ocenia dyrektor programowa Polskiego Radia RDC.
Ewa Wanat podkreśla jednocześnie, że lider Kongresu Nowej Prawicy bez pomocy dziennikarzy doskonale wykreował siebie i partię, lansując się w internecie. Jej zdaniem, politykowi nie są w ogóle potrzebne tradycyjne media, bo cały jego elektorat „siedzi w internecie”.
- Korwin-Mikke przez wiele lat w ogóle nie był zapraszany przez dziennikarzy. Jego blog i profil na Facebooku, bez wsparcia ze strony dziennikarzy, cieszył się nieprzerwanie niesamowitą popularnością. On sam jest jedną z najpopularniejszych postaci w sieci. To taki wyrazisty „bałwan”, który trafia do ludzi o małym poziomie refleksji i wrażliwości. Przedstawia bardzo prostą receptę na świat: białe jest białe, czarne jest czarne, a wszystkie problemy można rozwiązać lejąc w mordę. Jest odpowiedni dla tych, którzy nie chcą myśleć, że świat jest o wiele bardziej skomplikowany - zauważa Wanat.
Szefowa RDC zwraca również uwagę, że mnóstwo jest w Polsce polityków podobnych do Korwin-Mikkego i wymienia Krystynę Pawłowicz, Marzenę Wróbel, Adama Hofman czy Janusza Palikota. - Należałoby ich wszystkich przestać zapraszać, ale kto wtedy zostanie? Taką mamy klasę polityczną, takich polityków wybierają Polacy - dodaje.
Inaczej na bojkot Janusza Korwin-Mikkego patrzy Beata Grabarczyk, szefowa anteny kanału informacyjnego Polsat News+. W jej opinii, nawoływanie do blokady medialnej wobec przewodniczącego Kongresu Nowej Prawicy to „szczyt hipokryzji”. - Najpierw zaprasza się pana Korwin-Mikkego do różnych programów telewizyjnych, pokazuje się go tam, gdzie można i się z tego korzysta, bo on podnosi oglądalność, a potem chce się go bojkotować - mówi nam Beata Grabarczyk.
- Sami wykreowaliśmy potwora, sami doprowadziliśmy do tego, że ten człowiek poczuł się silny, mocny i dostał się do Parlamentu Europejskiego. Teraz udawanie, że jesteśmy tym oburzeni i obrażeni jest dla mnie szczytem hipokryzji. Trzeba było od początku myśleć, czym może się skończyć dawanie mu anteny, zamiast się cieszyć, że słupki unoszą się na dużą wysokość, jest świetna oglądalność, słuchalność i dobra sprzedaż - ocenia postawę dziennikarzy szefowa anteny Polsat News+. Grabarczyk podkreśla, że dziennikarz powinien być odpowiedzialny oraz myśleć nad konsekwencjami swoich czynów. - W przypadku medialności Korwin-Mikkego właśnie tego zabrakło - mówi.
Zdaniem Beaty Grabarczyk, bojkot lidera KNP, jeżeli zostanie wprowadzony, powinien być konsekwentny. - Niech się nie okaże za pół roku, że sprawa przyschła, a pan Korwin-Mikke znowu nas bawi, więc będziemy go znowu pokazywać. Trzeba się zdecydować - albo go bojkotujemy, albo pokazujemy nadal. Nie można stać w rozkroku i raz zachowywać się tak, a raz tak - ocenia dziennikarka.
- Nie jestem w stanie jednoznacznie ocenić, czy taki bojkot w tym momencie coś da czy może w ogóle nie powinno go być. Lansowanie Korwin-Mikkego przyniosło niespodziewany skutek. Na przyszłość chciałabym, żeby środowisko dziennikarskie zastanawiało się bardziej nad tym, co robi - dodaje szefowa anteny Polsat News+.
Beata Grabarczyk dostrzega jednak drugą stronę tego problemu - trudno jest mediom ignorować człowieka, który dostał mandat europosła od społeczeństwa. - My, dziennikarze, nie bardzo wiemy, jak tę żabę zjeść, bo ona nam się wymknęła spod kontroli - twierdzi Grabarczyk.
W ocenie dziennikarki, całkowite lekceważenie przez media osoby Korwin-Mikkego może się skończyć buntem odbiorców tych mediów. - Jeżeli tzw. mainstream określi coś jako paskudne i niepasujące do rzeczywistości to wiadomo, że widz czy słuchacz przekornie za tym pójdzie. To może przynieść odwrotny skutek. Nawarzyliśmy piwa i trzeba to piwo teraz wypić - konkluduje szefowa anteny Polsat News+.
Dołącz do dyskusji: Bojkot medialny Janusza Korwin-Mikkego? „Albo na stałe, albo wcale” (opinie)