Fotoreporter „Tygodnika Solidarność” postrzelony podczas Marszu Niepodległości
Tomasz Gutry, fotoreporter współpracujący z „Tygodnikiem Solidarność”, został postrzelony w czasie Marszu Niepodległości. Podczas zajść z chuliganami broni używali policjanci. - Po ludzku jest mi bardzo przykro. Wyjaśnimy dokładnie okoliczności tej sytuacji - skomentował komendant stołeczny policji.
Jak opisano w serwisie internetowym „Tygodnika Solidarność”, Tomasz Gutry został postrzelony, kiedy fotografował, jak chuligani atakowali policjantów na rondzie de Gaulle’a. Gutry poinformował, że został postrzelony z kilku metrów, kula utkwiła w ranie, fotoreporter trafił do szpitala, gdzie ma być operowany.
- Rozmawiałem z Tomkiem o 17:25 przez telefon. Czekał na zabieg w szpitalu. Został trafiony z 5-7 metrów. Trudno z tej odległości nie rozpoznać fotografa obwieszczonego sprzętem - napisał na Facebooku Jarosław Goliszewski, prezes agencji fotograficznej Epoka..
Policję od tłumu odgradzały barierki, które chuligani siłą sforsowali w okolicy ronda de Gaulle’a. Potem rozpoczęła się regularna bitwa z policją @RadioZET_NEWS pic.twitter.com/EiWS5XXQPF
— Piotr Drabik (@piotrdrabik) November 11, 2020
Nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji, późnym popołudniem podczas briefingu prasowego został spytany o zajście, w którym postrzelono Tomasza Gutrego. Stwierdził, że nie ma na razie żadnych informacji na ten temat.
Rzecznik KSP poinformował natomiast, że w niektórych sytuacjach policjanci używali broni gładkolufowej wobec agresywnych uczestników marszu. Do starć doszło także przed stadionem PGE Narodowym, gdzie funkcjonariusze ochraniali trasę przejazdu dla karetek pogotowia.
- Tomasz Gutry jest rasowym fotoreporterem. Pierwsze o co zapytał przy kolejnej rozmowie, to czy dotarły do nas jego zdjęcia - napisano w serwisie „Tygodnika Solidarność”. - Redakcje Tygodnika Solidarność i Tysol.pl wyrażają oburzenie i składają życzenia szybkiego powrotu do zdrowia - podkreślono.
- Tomek Gutry to fotoreporter zasłużony dla Solidarności i Tygodnika @tysol! Zawsze na pierwszej linii! Postrzelenie z broni gładkolufowej z kilku metrów ! To nie mialo prawa się zdarzyć! To musi skończyć się dymisjami w policji! - ocenił na Twitterze Krzysztof Świątek, dziennikarz „Tygodnika Solidarność” w latach 2004-2016.
- Znam Tomka od wielu lat, od czasu pracy w Tygodniku Solidarność. Doprawdy nie sposób go pomylić z jakimiś chuliganami. To oburzające, co się stało. Rozumiem, że można popełniać błędy przy tam dynamicznych wydarzeniach, z prowokacjami itp. Ale to nie powinno się wydarzyć - skomentowała Joanna Lichocka, posłanka PiS i członkini Rady Mediów Narodowych.
Ta sprawa musi być jak najszybciej wyjaśniona. Mam nadzieję, że podobnie myślą inni dziennikarze. Postrzelenie fotoreportera Tygodnika Solidarność jest absolutnym skandalemhttps://t.co/impGP2f3Sx
— Dorota Kania (@DorotaKania2) November 11, 2020
Awantury w czasie marszu, ranni policjanci
Wbrew zapowiedziom organizatorów tegoroczny Marsz Niepodległości nie składał się wyłącznie z przejazdu samochodów ze ścisłego centrum Warszawy na rondo Waszyngtona przy PGE Narodowym. W centrum zgromadziły się też tysiące osób, które przeszły tą trasą.
W kilku miejscach doszło do starć z policjantami, przy wejściu na most Poniatowskiego rzucano race na balkony okolicznych mieszkań, na których były transparenty wspierające Ogólnopolski Strajk Kobiet. W jednym z mieszkań rzucona raca wywołała pożar.
To jest ten Bóg, Honor i Ojczyzna? To jest ten patriotyzm? To idiotyzm, prostactwo, nacjonalizm i wandalizm. Panowie spowodowali pożar w mieszkaniu. To jest właśnie prawdziwe i bezpośrednie zagrożenie dla polskich rodzin. 🇵🇱#NIEdlanacjonalizmu #11listopada pic.twitter.com/CVDdr6fH9c
— Igor Wojciechowski (@I_Wojciechowski) November 11, 2020
- Mamy do czynienia ze Świętem Niepodległości, które jest bardzo ważne dla każdego Polaka, ale widzieliśmy w jaki sposób część osób postanowiła to święto świętować. Działania stołecznej policji są wszystkim znane. Wiele osób podkreśla hasło „nie negocjujemy - działamy”. Tam gdzie mamy do czynienia z brutalnymi atakami na policjantów, rzucaniem kamieniami, gdzie policjanci zostają ranni, trafiają do szpitala, potrzebują pomocy medycznej, to nie mamy do czynienia z niczym co się nazywa pokojowym zgromadzeniem - powiedział w środę wieczorem nadkom. Sylwester Marczak,
Podkreślił, że zgromadzenie było nielegalne. - Wiele osób zostało oszukanych. Wystąpienia organizatorów tego marszu wskazywały, że będziemy mieli do czynienia z przejazdem. Ale polska policja jest profesjonalna i brała pod uwagę różne warianty, pozytywne i negatywne. Zawsze zakładamy wariant optymistyczny, że każdy przychodzi świętować, ale bierzemy też pod uwagę wydarzenia niebezpieczne, które mogą nastąpić, i z takimi sytuacjami mieliśmy niestety do czynienia - powiedział.
#MarszNiepodegłości godz. 15, rondo de Gaulle'a. pic.twitter.com/nLEBGByM3S
— Marcin Terlik (@MarcinTerlik) November 11, 2020
Rzecznik KSP tłumaczył, że zamknięte ulice i ustawione m.in. wzdłuż Al. Jerozolimskich barierki, były elementem taktyki przyjętej przez funkcjonariuszy. Dodał, że przeprowadzano także kontrole pirotechniczne, bo „zamach terrorystyczny był także przez nich analizowany”.
- Dbamy o bezpieczeństwo wszystkich osób, nawet jeżeli będziemy przez część z nich atakowani. I właśnie dlatego nasze działania musiały być zdecydowane - podkreślił rzecznik KSP.
Policja: jest nam przykro, wyjaśniamy okoliczności
Późnym wieczorem do zajścia, w którym ucierpiał Tomasz Gutry, odniósł się w oświadczeniu nadinspektor Paweł Dobrodziej, komendant stołeczny policji. Podkreślił, że w czasie marszu na rondzie de Gaulle'a doszło do dramatycznych wydarzeń.
- W tym przypadku mieliśmy do czynienia z brutalną agresją, która była ukierunkowana zarówno na mienie, jak i na policjantów. Przy tego typu działaniu niezbędne jest zdecydowanie. Stąd działania pododdziałów zwartych, ale i policjantów nieumundurowanych. Wydarzenia te należy określić jako realne zagrożenie dla życia i zdrowia policjantów - stwierdził. - W okolicach ronda obrażeń twarzoczaszki, pęknięcia oczodołu oraz urazu mięśnia lewego oka doznał jeden z interweniujący policjantów, który nadal przebywa w szpitalu. Nie może zatem dziwić, że w indywidualnych przypadkach policjanci użyli także broni gładkolufowej - poinformował.
Zapewnił, że celem działań policjantów w pododdziałach zwartych jest przywrócenie ładu i porządku. - W centrum wydarzeń oprócz nas zawsze są dziennikarze, z którymi współpracujmy, zapewniając im również bezpieczeństwo. W trakcie działań dynamicznych, gdy mamy liczne akty chuligańskie niestety może dojść do sytuacji, w której obrażeń doznają także osoby postronne. Nawet po użyciu środków przymusu bezpośredniego. Dlatego tak ważne jest, by miejsce naszych działań opuścić, z uwagi na swoje własne bezpieczeństwo - podkreślił szef Komendy Stołecznej Policji.
- Niestety bardzo poważnie wyglądają obrażenia, których doznał jeden z fotoreporterów. Po ludzku jest mi bardzo przykro. Liczę na szybki powrót do zdrowia Pana Tomasza - zapewnił nadinspektor Dobrodziej. - Wyjaśnimy dokładnie okoliczności tej sytuacji. Tak samo, jak wyjaśnimy każdą inną wątpliwość. Dlatego już wydałem polecanie, by sprawą tą zajął się Wydział Kontroli. Już teraz mogę jednak zapewnić, że broń gładkolufowa była użyta wobec chuliganów, a tu mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem - dodał.
Niestety bardzo poważnie wyglądają obrażenia, które doznał jeden z fotoreporterów. Po ludzku jest nam przykro i liczymy na szybki powrót do zdrowia Pana Tomasza. Wyjaśnimy okoliczności tej sytuacji. Tak samo, jak każdą inną wątpliwość.
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) November 11, 2020
Organizator marszu: policja dążyła do konfrontacji
Do postrzelenia Tomasza Gutrego odniósł się na Twitterze Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. - Policja zamiast wyłapać kilku chuliganów podszywających się pod uczestników Marszu Niepodległości dążyła do konfrontacji. Oto jedna z ofiar niepotrzebnej agresji. Reporter Tygodnika Solidarność - skomentował.
Bąkiewicz skomentował też sytuację, w której rzucano race na balkony mieszkań. - Gdy tylko zobaczyłem, że dochodzi do jakichkolwiek starć starałem się osobiście rozładowywać napięcie. Nie ma mojej zgody na żadne akty chuligańskie. To nie jest świętowanie niepodległości - podkreślił.
Policja zamiast wyłapać kilku chuliganów podszywających się pod uczestników Marszu Niepodległości dążyła do konfrontacji. Oto jedna z ofiar niepotrzebnej agresji. Reporter Tygodnika Solidarność. pic.twitter.com/xPYVsVArHO
— Robert Bąkiewicz (@RBakiewicz) November 11, 2020
Dziennikarze atakowani przez policjantów na peronie
Późnym wieczorem pojawiły się w internecie nagrania starć policjantów na stacji kolejowej PKP Stadion. Niektóre ujęcia pokazują, jak funkcjonariusze pałują także dziennikarzy i fotoreporterów.
Była tam Renata Kim z „Newsweek Polska”. - Nie martwcie się o mnie. Dostałam policyjną pałką po nerkach, więc mnie trochę boli, poza tym mam poparzoną rękę, bo ocieraliśmy twarz Azjacie, który został polany jakąś dziwną cieczą. Ale jestem w domu, bezpieczna - napisała na Facebooku.
- Ludzie nie stawiali oporu, mieli aparaty i mikrofony, jeden wycierał jakąś lepką substancję z twarzy. Owszem, to są zamieszki, ale zgodzisz się, że lano nie tych co trzeba? - skomentował Marcin Makowski z „Do Rzeczy”. - Pałowani dziennikarze, bo chodziło o "utrzymanie porządku publicznego". Fotoreporter postrzelony w twarz musiał tę twarz nosić na wysokości pasa, bo tylko do tej wysokości można używać broni gładkolufowej. Jest kilka pytań pytań do policji - stwierdził Dariusz Grzędziński z „Wprost”.
Policja pałuje dziennikarzy, inny fotoreporter postrzelony w twarz, prawie stracił oko. Czy ktoś tam stracił rozum? pic.twitter.com/18YOaMyIRU
— Marcin Makowski (@makowski_m) November 11, 2020
- Może kamienie poszły? Nie znasz całego tła - zasugerował Tomasz Szymborski. - Kamienie na dworcu? Z grupy dziennikarzy? Na filmie widać jak policja mija stojących i nagle robi w tył zwrot i zaczyna ich palowac. Nie broń bandytyzmu - odpowiedział mu Wojciech Wybranowski.
- Wojciechu, odpowiem na Twoje wątpliwości. Grupa osób która była na dworcu Warszawa Stadion rzucała w policję kamieniami z torowiska i petardami. Dziennikarze przez kilkanaście minut byli wzywani do opuszczenia dworca. Jak już wchodzą "białe kaski" to nie pytają kto jest kim - napisał Klaudiusz Slezak z Radia Nowy Świat.
Z kolei w pobliżu stacji PKP Stadion policjant spałował fotoreporterkę, która miała napisane „Press” na kasku.
W jakim celu @PolskaPolicja, @Policja_KSP spałowała fotoreporterkę z napisem press na kasku?
— Patryk Michalski (@patrykmichalski) November 11, 2020
Sytuację nagrał: https://t.co/FT6YQ6rmyr pic.twitter.com/4kmgE92oUl
Dołącz do dyskusji: Fotoreporter „Tygodnika Solidarność” postrzelony podczas Marszu Niepodległości
To był most Poniatowskiego...
Ja na robotę biorę okulary ochronne, bo do końca nie ufam temu, który kule nosi.