Towarzystwo Dziennikarskie o policji w mieszkaniu dziennikarza „GW”: krok w odchodzeniu od zasad demokracji
- Policja w Zielonej Górze zrobiła kolejny krok w odchodzeniu od zasad demokracji - napisało Towarzystwo Dziennikarskie o interwencji policjantów w mieszkaniu Piotra Bakselerowicza z „Gazety Wyborczej”, podczas której zarekwirowano m.in. laptopy i smartfon dziennikarza. Zapowiedziało, że poinformuje o sprawie międzynarodowe organizacje zajmujące się wolnością słowa.
W swoim oświadczeniu Towarzystwo Dziennikarskie z dystansem odniosło się do wyjaśnień policji, że urządzenia elektroniczne zostały zajęte w mieszkaniu Piotra Bakselerowicza, ponieważ z jego IP wysłano groźby karalne wobec jednego z posłów, który zawiadomił o tym organa ścigania.
- Policja powinna ścigać osoby grożące śmiercią lub uszkodzeniem ciała innym. Nie powinno się to jednak odbywać bez nakazu prokuratora, przez funkcjonariuszy po cywilnemu, nachodzących mieszkanie podejrzanego by zarekwirować wszystkie urządzenia, z których mogły być wysłane takie groźby karalne - skomentowała organizacja.
- Łamanie prawa polskiego i międzynarodowego pod pozorem stanu wyjątkowego wzdłuż granicy z Białorusią, odcinanie dziennikarzy od możliwości relacjonowania tragicznych wydarzeń, które mają tam miejsce, nękanie mediów pozwami i procesami powoduje, że odnosimy się do tego zdarzenia z najwyższą nieufnością - stwierdziło Towarzystwo Dziennikarskie. - Dziennikarz twierdzi, że nikomu nie groził; na jego komputerze są informacje objęte tajemnicą dziennikarska. Zostanie ona niewątpliwie złamana - oceniło.
>>> Praca.Wirtualnemedia.pl - tysiące ogłoszeń z mediów i marketingu
Zdaniem organizacji „policja w Zielonej Górze zrobiła kolejny krok w odchodzeniu od zasad demokracji”. Towarzystwo zapowiedziało, że „poinformuje o tym międzynarodowe organizacje stojące na straży wolności słowa”.
Interwencja policji w mieszkaniu dziennikarza „Gazety Wyborczej”
W sobotę w godzinach południowych kilku nieumundurowanych policjantów z komendy w Zielonej Górze po wejściu do mieszkania Piotra Bakselerowicza zażądali wydania wszystkich posiadanych przez niego laptopów i smartfonów.
- Policja bez żadnego nakazu, próbuje zabrać służbowy laptop naszego dziennikarza. Na miejscu są koledzy z redakcji, jadą też adwokaci - relacjonował na Twitterze przed godz. 11 Mikołaj Chrzan, wicenaczelny „Gazety Wyborczej” i szef jej wszystkich redakcji lokalnych.
Piotr Bakselerowicz odmówił wydania smartfona i laptopa, uzasadniając, że ma tam materiały objęte tajemnicą dziennikarską, a policjanci nie okazali stosownego nakazu prokuratora. Krótko po godz. 12 funkcjonariusze zostali poinformowani, że sprzęt należy przymusowo odebrać. Ostatecznie zarekwirowali smartfon, laptopy i router, smartfon ma zostać zwrócony w ciągu kilku godzin.
KSP: policja nie jest polityczna; każda sprawa dot. gróźb jest tak samo ważna
Policja nie jest polityczna. Gdy mamy do czynienia z groźbami, każda sprawa jest dla nas tak samo ważna - powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak. Dodał, że w ostatnich dniach policjanci przyjęli dwa zawiadomienia dot. gróźb wobec polityków różnych opcji.
"Nasze ustalenia wskazały konkretny IP i konkretny adres. Stąd nasze działania. Wchodząc do mieszkania, nie mieliśmy żadnej wiedzy, że czynności będziemy wykonywać z dziennikarzem" - podkreślił policjant.
"Cały +szum+, który powstał wokół tej sprawy, pokazuje jedną rzecz, że w Polsce mamy największy współczynnik specjalistów znających się na działaniach policji. A prawda jest taka, że zdecydowana większość komentatorów nie miała w ręku ustawy o policji, o innych przepisach szczegółowych nie wspomnę" - ocenił rzecznik KSP.
Nadkomisarz wskazał, że policjanci, wykonując czynności w sprawach, w których mają do czynienia z groźbami, działają w ten sam sposób. "Nie ma dla nas znaczenia, czy ktoś jest z prawej, czy lewej strony sceny politycznej, czy siedzi na samym środku. Gdy mamy do czynienia z groźbą, to mamy do czynienia z człowiekiem, którego dotyczy" - zaznaczył.
Przypomniał także, że zgodnie z obowiązującymi przepisami policjanci mogą wykonywać przeszukania i zabezpieczenie na legitymację policyjną. "Czynność ta później wymaga jedynie zatwierdzenia. Ważniejsze jest szybkie działanie, bo czasami zwłoka ma istotny wpływ ma zabezpieczenie dowodów czy zatrzymanie sprawcy" - przekazał.
"Przyjęliśmy w ostatnich dniach dwa zawiadomienia dotyczące gróźb wobec polityków. Z dwóch różnych stron politycznej sceny. W dwóch przypadkach korzystaliśmy z pomocy policjantów innych jednostek. W dwóch sytuacjach zabezpieczaliśmy komputery. Jednak tylko jedna sprawa jest omawiana. Ta, w której zauważono potencjał medialny. Pytam więc, kto jest polityczny: policja czy komentatorzy. Dla nas jedna i druga sprawa jest tak samo ważna. Bo w jednej i drugiej mamy do czynienia z groźbami kierowanymi nie tak w polityków, ale wobec człowieka" - dodał rzecznik KSP.
Nie ma możliwości odstąpienia od czynności tylko dlatego, że ktoś jest dziennikarzem, skoro spod tego adresu mogły być kierowane poważne groźby.
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) October 2, 2021
Piotr Bakselerowicz: nigdy nikomu nie groziłem
- Na pewno nie wysyłałem takiego maila. Nikomu nigdy nie groziłem. Dla mnie to prowokacja albo zemsta za pisanie niewygodnych artykułów - skomentował Piotr Bakselerowicz.
W artykule „Gazety Wyborczej” o tej sprawie dodano, że Bakselerowicz miał dobre relacje z posłem PiS, któremu grożono śmiercią, niedawno przeprowadził z nim wywiad o lokalnej koszykówce.
- Nie ma zgody na zabieranie komputera bez nakazu, nie ma zgody na naruszanie tajemnicy dziennikarskiej!!! - podkreślił Mikołaj Chrzan.
Jasne oświadczenie naszego dziennikarza Piotra Bakselerowicza wobec prowokacji której ktoś wobec niego przygotował. Nie ma zgody na zabieranie komputera bez nakazu, nie ma zgody na naruszanie tajemnicy dziennikarskiej!!! https://t.co/dIgIDBF7Xb pic.twitter.com/WIjltGg2ej
— Mikołaj Chrzan (@mikolajchrzan) October 2, 2021
Redakcja „Gazety Wyborczej”: akcja policji kilka dni po donosie
W oświadczeniu wydanym w sobotę po południu redakcja „Gazety Wyborczej” zauważyła, Piotrowi Bakselerowiczowi zarekwirowano także laptop służbowy, na którym mogą być dane objęte tajemnicą dziennikarską, np. dane anonimowych informatorów.
- Jest to sytuacja bez precedensu, którego funkcjonariusze dopuścili się na polecenie Komendy Stołecznej Policji. Ktoś tam doniósł, że z komputerowego adresu IP zlokalizowanego w mieszkaniu Piotra Bakselerowicza wysyłane są rzekomo groźby karalne wobec posła PiS Jerzego Materny. Komenda Stołeczna Policji doskonale wiedziała, że chodzi o dziennikarza. Akcję przeprowadzono w kilka dni po donosie - napisano.
- Dziennikarza "Wyborczej" potraktowano bezceremonialnie, z góry jako podejrzanego. Rzetelne organy ścigania powinny postępować zupełnie inaczej. Można było dziennikarza wezwać wcześniej pisemnie na przesłuchanie i próbować zweryfikować, czy są jakiekolwiek podstawy do tak drastycznej decyzji jak zarekwirowanie służbowego sprzętu elektronicznego - wyliczono.
Według redakcji „Gazety Wyborczej” policja powinna przede wszystkim sprawdzić, czy z sieci wifi Piotra Bakselerowicza nie korzystała inna osoba. - Złamanie zabezpieczeń domowej sieci nie jest szczególnie trudne. Policja doskonale o tym wie - zaznaczono.
- Próbę zastraszenia Piotra Bakselerowicza traktujemy jako złamanie chronionej prawem tajemnicy dziennikarskiej – co bez orzeczenia sądu jest nielegalne. Nie ma bowiem najmniejszej gwarancji, że policja czy prokuratura nie dobiorą się do źródeł informacji naszego dziennikarza - podkreśliła redakcja „GW”. - Co więcej, nie ma żadnej gwarancji, że służby partyjnego państwa PiS nie zainstalują na komputerze Piotra materiałów, które miałyby go skompromitować - dodała.
- Skandal ten traktujemy również jako usiłowanie tłumienia krytyki prasowej - co także jest złamaniem prawa. Nie przypadkiem bowiem celem tej napaści jest dziennikarz "Wyborczej". Nasz dziennik jest od lat obiektem ataków prawnych i propagandowych ze strony pisowskiej władzy, jej agend i organów. Zasypywani jesteśmy dziesiątkami pism procesowych i pozwów, co do ich liczby jesteśmy "rekordzistą" wśród polskich niezależnych mediów - przypomniano.
Redaktorzy naczelni i szefowie oddziałów lokalnych „Gazety Wyborczej” zapowiedzieli, że użyją „wszelkich środków prawnych, żeby bronić dziennikarzy przed szykanami ze strony autorytarnej władzy”.
- Oświadczamy, że nie ugniemy się przed represjami i nie pozwolimy się zastraszyć. Krytykowanie wszelkiej władzy i demaskowanie jej nadużyć to nasza powinność obywatelska i demokratyczna. Także wtedy, gdy nadużycie władzy dotyczy naszych dziennikarzy i nas samych - podkreślono w oświadczeniu.
Na koniec czerwca br. z subskrypcji "GW" korzystało 258,2 tys. użytkowników, o 6,1 proc. więcej niż rok wcześniej, a kwartalne wpływy z usługi zwiększyły się o 22,5 proc. Według badania Mediapanel w sierpniu br. Wyborcza.pl zanotowała 8,26 mln użytkowników i 24,87 proc. zasięgu, a Wyborcza.biz - 1,79 mln użytkowników i 5,38 proc. zasięgu.
Z kolei średnie rozpowszechnianie ogółem „Gazety Wyborczej” w czerwcu br. wyniosło 54 532 egz., o 18,31 proc. mniej niż rok wcześniej (dane PBC).
Według prognoz Agory, do których dotarł portal Wirtualnemedia.pl, jeszcze w tym roku spółka chce ze sprzedaży papierowej „Wyborczej” mieć 66 mln zł przychodu, a z subskrypcji - 45 mln zł. Firma przewiduje, że trend wzrostu przychodów z prenumerat cyfrowych będzie rósł i już w przyszłym roku przewyższą one sumę ze sprzedaży drukowanej wersji tytułu. W 2022 roku Agora chce zarobić na sprzedaży papierowej „Wyborczej” 60 mln zł i aż 70 mln z subskrypcji, a rok później odpowiednio 55 mln zł i 91 mln zł.
W drugim kwartale br. grupa Agora osiągnęła 201,8 mln zł skonsolidowanych przychodów sprzedażowych i 9,9 mln zł straty netto. Zarobiła więcej z reklam, kin Helios oraz sprzedaży „Gazety Wyborczej” i książek.
Dołącz do dyskusji: Towarzystwo Dziennikarskie o policji w mieszkaniu dziennikarza „GW”: krok w odchodzeniu od zasad demokracji