Rachoń, Wenerski, Łęski i Adamczyk wyjaśniają kontakty z hejterką Emilią S. „Gdzie tu złamanie zasad?”
Ujawniono internetowe wiadomości, które w ub.r. dziennikarze Telewizji Polskiej Michał Rachoń, Przemysław Wenerski, Jacek Łęski i Michał Adamczyk wymieniali z Emilią S. uczestniczącą w oczernianiu niektórych sędziów. Dziennikarze zapewniają, że nie naruszyli zasad etycznych, podobnie uważa część publicystów z innych mediów. - Ktoś w tym naprawdę widzi aferę? Gdzie tu złamanie zasad? Innym dziennikarzom tematy przynoszą aniołki? - spytał Wenerski.
W mijającym tygodniu Onet ujawnił internetową korespondencję Emilii S., mocno aktywnej w mediach społecznościowych żony jednego z członków Krajowej Rady Sądownictwa, z kilkoma sędziami, m.in. wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem. Wspólnie omawiali, jak rozpowszechniać materiały mające kompromitować sędziów ze stowarzyszenia Iustitia krytykującego reformy w systemie sądowniczym wprowadzane przez rząd.
Onet i „Gazeta Wyborcza” ustaliły, że Emilia S. dostawała za to wynagrodzenie, formalnie środki na kosmetyki i ubrania. Kobieta o podwyżce dla siebie wspominała w rozmowie z Łukaszem Piebiakiem, a sędziemu Arkadiuszowi Cichockiemu, prezesowi Sądu Okręgowego w Gliwicach, pisała, że chciałaby też dostać pieniądze „na drobiazgi w podziękowaniu dla kilku dziennikarzy”. „Fakt” podał w sobotę, że przelewy od Cichockiego, na kwoty do 1,6 tys. zł, otrzymywał mąż Emilii.
W związku z publikacjami Łukasz Piebiak zrezygnował z funkcji wiceministra, a Zbigniew Ziobro z delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości w trybie natychmiastowym odwołał sędziego Jakuba Iwańca. Natomiast Krajowa Rada Sądownictwa skróciła urlop sędziego Tomasza Szmydta i wezwała go do pilnego złożenia wyjaśnień.
Piebiak, Iwaniec i Szmydt zapowiedzieli w tej sprawie działania prawne wobec Onetu. - Oświadczam, że informacje przedstawione przez Redakcję Onet, który został opublikowany w dniu dzisiejszym zawierają nieprawdę. Nigdy nie napisałem na żadnym komunikatorze, ani nie byłem autorem słów „Radzę się spakować i wypierd...ć” ani pod adresem I Prezes SN ani innych osób. Nie wyrażałem też aprobaty żadnymi słowami odnośnie tego typu wpisów - zapewnił w oświadczeniu ten ostatni. Dodał, że oprócz pozwu cywilnego skieruje prywatny akt oskarżenia o zniesławienie (z art. 212 Kodeksu karnego).
Reportaż „Alarmu!” o sędziom dzięki materiałom od Emilii
W wiadomościach wymienianych wiosną ub.r. przez Emilię S. z Łukaszem Piebiakiem pojawił się wątek reportażu w „Alarmie!” o problemach sędziego Piotra Gąciarka z warszawskiego oddziału Iustitii związanych z kobietą poznaną przez internet.
Materiał wyemitowano w programie pod koniec maja ub.r. Tymczasem Emilia na początku kwietnia ub.r. relacjonowała wiceministrowi sprawiedliwości, że „dziennikarz Wenerski (Przemysław Wenerski to szef redakcji „Alarmu!” - przyp.) złapał kontakt z Panią od sędziego Gąciarka. Może wybuchnie mała afera w programie Alarm”. - Ja się mogę jedynie bardzo cieszyć i być wdzięcznym za tak pięknie i z rozmachem prowadzone czynności. Idzie Pani jak burza :-) - skomentował to Piebiak.
W reportażu „Alarmu!” przedstawiono jedynie wersję Poli F., którą Piotr Gąciarek poznał kilka lat wcześniej przez internet. Kobieta twierdziła, że sędzia z własnej woli dawał je prezenty, a potem dzięki swojej pozycji zawodowej i koneksjom doprowadził do skazania jej za wyłudzenie pożyczki. Gąciarek nie chciał się wypowiedzieć do materiału, za to po jego emisji złożył pozew sądowy przeciw TVP o ochronę dóbr osobistych. We wrześniu ub.r. sąd przychylił się do wniosku pozywającego o zabezpieczenie powództwa i nakazał wstrzymanie dalsze rozpowszechniania reportażu, co w praktyce oznaczało, że usunięto go z serwisu internetowego TVP.
Po ujawnieniu korespondencji Emilii S. i Piebiaka redakcja „Alarmu!” wydała we wtorek oświadczenie. - Korzystanie z nieoficjalnych i anonimowych źródeł informacji jest powszechną praktyką dziennikarską. Informacje te poddawane są zawsze szczegółowej weryfikacji, tak było również w przypadku materiału dotyczącego sędziego Piotra Gąciarka. Został on przygotowany z zachowaniem zasad rzetelności dziennikarskiej - napisali autorzy programu.
- Redakcja programu „Alarm!” nie posiadała żadnej wiedzy na temat relacji internautki z wiceministrem sprawiedliwości - podkreślili.
- Ups, przy okazji ujawniliśmy swoja informatorkę;) - skomentował to Mikołaj Wójcik z „Faktu”. - Było raczej odwrotnie. Pierwszy raz zetknąłem się z sytuacją, w której źródło informacji postanowiło podzielić się publicznie wiedzą o tym, kogo informowało. Ups - odpowiedział Przemysław Wenerski.
Wenerski był zainteresowany sprawą sędziego bez względu na jego poglądy
W piątek „Press” ujawnił internetową korespondencję, którą w ub.r. prowadziło z Emilią S. kilku dziennikarzy Telewizji Polskiej. Przemysław Wenerski, poproszony przez nią o wiadomość prywatną na Twitterze, odezwał się 12 marca.
Internautka napisała mu, że ma od informatora dokumenty i dane kontaktowe dotyczące procesu sądowego Piotra Gąciarka z kobietą poznaną przez sieć. Przedstawiła Gąciarka jako „sędziego Iustitii, który wsadził Partnerkę do więzienia za prezenty, które jej dawał”. - Może Pana to zaciekawi. Sędzia jest przeciwnikiem reformy i Rządu - zaznaczyła.
Wenerski wyraził zainteresowanie i poprosił o dalsze informacje. - Jeśli jest prawdą, że prywatny konflikt przełożył się na zawodowo poczynioną zemstę, warto się temu przyjrzeć - i to bez względu na to, czy sędzia jest przeciwnikiem czy zwolennikiem czegokolwiek i kogokolwiek - stwierdził.
Potem spytał Emilię S., czy pracuje w Ministerstwie Sprawiedliwości. Kobieta zaprzeczyła, nie chciała podawać żadnych informacji o swojej pracy. Podkreśliła natomiast, że ma informacje z pewnego źródła na temat reformy sądownictwa i dobrej zmiany.
Po ujawnieniu w piątek tej korespondencji Przemysław Wenerski podkreślił na Twitterze, że napisał do Emilii, że przekazany mu temat jest ciekawy bez względu na poglądy sędziego Gąciarka. - Ktoś w tym naprawdę widzi aferę? Gdzie tu złamanie zasad? Innym dziennikarzom tematy przynoszą aniołki? - spytał szef redakcji „Alarmu!”.
Rachoniowi i Łęskiemu Emilia S. proponowała gości do programów
Z kolei Michał Rachoń, dziennikarz TVP Info i Polskiego Radia, 20 marca ub.r. dostał od Emilii na Twitterze listę 25 sędziów zrzeszonych w Iustitii, którzy następnego dnia mieli spotkać się z grupą europosłów w Brukseli. Rachoń odpisał jej, że ma potwierdzenie tej informacji w drugim źródle. - A jutro #Kasta od 9.15 rano będzie intensywnie pracować w Parlamencie Europejskim nad tym, żeby sprawa sankcji przeciwko Polsce nie zeszła z politycznej agendy w Europie, oraz co dużo ważniejsze - żeby ich w Polsce pod żadnym pozorem nie zreformowano - skomentował tego samego dnia po południu na Twitterze.
Jednocześnie internautka przekazała Rachoniowi informacje o rezygnacji niektórych sędziów z członkostwa w Iustitii. - Mocne! Proszę nie rozsyłać. Zrobimy to w programie - odpowiedział dziennikarz, dopytywał też o szczegóły tej sprawy. Emilia przekazała mu, że wywiadu na ten temat chętnie udzieli Maciej Mitera, nowy członek i rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa. Mitera pojawił się w „Minęła 20” w TVP Info 29 marca, Rachoń rozmawiał z nim m.in. o rezygnacjach członków Iustitii.
Ujawnienie tej korespondencji Michał Rachoń skomentował w piątek wieczorem na Twitterze. - #Press ujawnia, że sprawdzam informacje w dwóch niezależnych źródłach zanim je opublikuję. Dla salonu dziennikarskiego #3RP to musi być prawdziwy szok - stwierdził.
Odniósł się też do omówienia tej publikacji przez portal „Gazety Wyborczej”, którego tekst zapowiedziano na Twitterze zdaniem: „Nie ma już wątpliwości - TVP Jacka Kurskiego i jej dziennikarze są istotnym instrumentem grupy sterującej hejtem umiejscowionej na szczytach władzy”. - Weryfikowanie, konfrontowanie i ochrona źródeł w celu podawania opinii publicznej prawdziwych informacji. To właśnie pokazują ujawnione przez #press fragmenty korespondencji. O warsztacie dziennikarskim nie macie w #GW pojęcia, co udowadniacie od 30 lat. Również w tej sprawie - skomentował Rachoń.
- Michale, gdybyś rozumiał, co znaczy rzetelność dziennikarska, nie zabierałbyś głosu. Ze wstydu - polemizował z nim Marcin Twaróg z „Dziennika Zachodniego”. - Michał Rachoń mówiący o warsztacie dziennikarskim to coś lepszego niż Mazurska Noc Kabaretowa :) :) :) - żartował Roman Imielski z „Gazety Wyborczej”.
Weryfikowanie, konfrontowanie i ochrona źródeł w celu podawania opinii publicznej prawdziwych informacji. To właśnie pokazują ujawnione przez #press fragmenty korespondencji. O warsztacie dziennikarskim nie macie w #GW pojęcia, co udowadniacie od 30 lat. Również w tej sprawie. https://t.co/W0PGuSVqCp
— michal.rachon (@michalrachon) August 23, 2019
Jackowski Łęskiemu, który jest jednym z gospodarzy „Studia Polska” w TVP Info i „Alarmu!” w TVP1, Emilia S. we wrześniu ub.r. proponowała, że niektórzy sędziowie z Krajowej Rady Sądownictwa - określiła ich jako „naszych” - chcieliby być gośćmi w „Studiu Polska”. - Bardzo ich bolą puszczane w Polskę kłamstwa sędziego Żurka (Waldemar Żurek to były rzecznik prasowy KRS - przyp.) - argumentowała. Jacek Łęski przekazał jej swój numer telefonu.
Komentując tę korespondencję, Łęski wyjaśnił, że zgłasza się do niego wiele osób, które chcą przekazać jakieś informacje lub wziąć udział w „Studiu Polska”. Namiary do Emilii S. przekazał osobie odpowiedzialnej za zapraszanie gości do programu, dzięki czemu w jednym z wydań wystąpił sędzia Jarosław Dudzicz.
Z kolei Michałowi Adamczykowi, gospodarzowi „Wiadomości” i „Strefy starcia” w TVP Info, Emilia S. w lutym ub.r. podsuwała temat sędziego kandydującego do KRS, który według niej współpracował z SB. Dziennikarz skierował ją do Samuela Pereiry, redaktora naczelnego portalu TVP.info.
W lipcu ub.r. internautka prosiła Adamczyka o namiary do historyka Sławomira Cenckiewicza oraz kilku dziennikarzy, m.in. Doroty Kani z „Gazety Polskiej” i Macieja Marosza. Zaznaczyła, że chodzi jej o ludzi, którzy „mogliby z nami utworzyć stworzyć takie nieformalne porozumienie i działać”. Dziennikarz przekazał jej dane kontaktowe Cenckiewicza i Dawida Wildsteina.
Dziennikarze: Wenerski i Rachoń nie zrobili nic niestosownego
Część publicystów komentujących na Twitterze zapisy korespondencji dziennikarzy TVP z Emilią S. nie dopatrzyła się niczego nagannego w ich postawie.
- Czytam rozmowę Michała Rachonia z Emi i nie widzę tam żadnych zachowań niezgodnych ze sztuką dziennikarską. Abstrahując już nawet od tego, czy wiedział, czy nie o jej hejterskiej działalności i przede wszystkim od mojej generalnej oceny zjawiska TVP jako całości - stwierdził Janusz Schwertner z Onetu. - Też nie widzę niczego nagannego w tej rozmowie. Nie przecinajmy, wszyscy korzystamy z informatorów, a tu nawet nie było informatora, tylko propozycja wywiadu - zgodziła się Ewa Siedlecka z „Polityki”.
Też nie widzę niczego nagannego w tej rozmowie. Nie przecinajmy, wszyscy korzystamy z informatorów, a tu nawet nie było informatora, tylko propozycja wywiadu https://t.co/vZhVRxAUPZ
— Ewa@Siedlecka (@Ewa__Siedlecka) August 23, 2019
- Ani Michał Rachoń ani Przemysław Wenerski w mojej ocenie nie napisali niczego niestosownego w rozmowach z „Emi”. Do każdego dziennikarza odzywa się wiele osób oferujących tropy, historie, informacje. Naszą rolą jest ich weryfikowanie, co Panowie zrobili. Reszta to osobna historia - skomentował Marcin Makowski z „Do Rzeczy” i Wirtualnej Polski. - Dziennikarz, to może i z diabłem gadać. Pytanie co z tym potem robi - napisał Piotr Witwicki z Polsatu.
- Wenerski i Rachoń, jak wynika z tej korespondencji nie spaprali się. Jeśli to jest wszystko co na nich macie, to nie macie nic. Każdy dziennikarz takich rozmów przeprowadza setki. Czasami coś z nich wynika, a częściej nie. Jeśli zweryfikowane, to luz. Intencje to inna sprawa - stwierdził Wojciech Krzyżaniak z wTelewizji.pl. - Dziennikarz otrzymuje informację istotną publicznie. Weryfikuje w innych źródłach. Podaje do publicznej wiadomości. Info się potwierdza. Dziennikarz rzetelnie wykonał robotę. Skruszony gangster też bywa cennym źródłem - skomentował Krzysztof Świątek z Polskiego Radia 24.
Zastrzeżenia wobec korespondencji Biedronia z Emilią S.
W środę wieczorem na portalu „Gazety Wyborczej” opublikowano fragmenty prywatnych wiadomości wymienianych na Twitterze przez Emilię S. i Wojciecha Biedronia, dziennikarza „Sieci” i wPolityce.pl. Kilka wiadomości pochodzi z wieczora 16 lipca ub.r. - Napisałam Ci coś ważnego na WA (być może chodzi o WhatsApp - przyp.) - przekazała Emilia Biedroniowi. - Mam, naniosłem część poprawek. Myślę, że materiał wpadnie za ok. 20 min. - odpowiedział dziennikarz. - Tekst wisi na stronie ;) - dodał kilka minut później.
16 lipca na wPolityce.pl ukazał się tekst Wojciecha Biedronia zatytułowany: „UJAWNIAMY. Tak się ‘oczyszcza’ kasta sędziowska! Awans i śmieszny wyrok za wypadek drogowy spowodowany przez sędzię z Rybnika”. Dziennikarz opisał historię procesu, w którym sędzia Kamila Przeczek z Sądu Rejonowego w Rybniku dostała 15 tys. zł grzywny za spowodowanie wypadku samochodowego, jednocześnie została awansowana na szefową wydziału. Do jej odwołania i podjęcia postępowania wyjaśniającego w sprawie wypadku doprowadził dopiero Arkadiusz Cichocki, po tym jak został prezesem Sądu Okręgowego w Gliwicach.
W ub.r. Wojciech Biedroń parokrotnie chwalił publicznie na Twitterze Emilię S., co teraz mu przypomniano. - Jako dziennikarz, który zajmuje się tematyką śledczą, pracuję z różnymi źródłami i informatorami, podobnie jak inni dziennikarze. Każdą informację dokładnie weryfikuję - przekazał portalowi Wirtualnemedia.pl, komentując korespondencję z internautką o sprawie sędzi Przeczek.
- Pojawiające się sugestie, z których ma rzekomo wynikać, iż otrzymywałem jakąkolwiek gratyfikację w związku z tą sprawą, są nieprawdziwe i spotkają się z moją stanowczą odpowiedzią na gruncie prawnym - dodał dziennikarz „Sieci” i wPolityce.pl.
- Nie widzę nic złego w wypowiedziach panów Wenerskiego, Łęskiego i Rachonia. Skrajny brak profesjonalizmu pana Biedronia - ocenił w piątek na Twitterze Patryk Słowik z „Dziennika Gazety Prawnej”. - Mimo wszystkich wydarzeń ostatnich dni nadal szokuje, że pani Szmydt była nieformalną PR-ówką sędziów z Krajowej Rady Sądownictwa - zaznaczył.
- Nie szkodzi. Jeżeli faktu nie pasują pod tezę, tym gorzej dla faktów. Opublikowanym rozmowom prowadzonym przez Jacka, Przemka i Michałów nic nie można zarzucić, ale kto będzie czytał opinie innych dziennikarzy na TT, kiedy innym wystarczą nagłówki - skomentował wicedyrektor publicystyki w TVP Info Daniel Liszkiewicz.
- W tym gadaniu z panią Emi pracowników różnych mediów nie ma nic nadzwyczajnego. No może poza dawaniem jej tekstów do akceptacji i uzupełnianiem o podrzucone nazwisko - napisała Dominika Długosz z Newsweek.pl. - A to że pani załatwia wizyty sędziów KRS w mediach to też nic nadzwyczajnego? Czy była tam zatrudniona? Pisze jak pracownik biura prasowego - zauważył Jacek Czarnecki z Radia ZET.
Dołącz do dyskusji: Rachoń, Wenerski, Łęski i Adamczyk wyjaśniają kontakty z hejterką Emilią S. „Gdzie tu złamanie zasad?”