SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

„Sex Education 3”, czyli po co uczniom minister Czarnek, skoro mają Netflixa

Wszystko (no, prawie wszystko), co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale minister Czarnek wam tego nie powie - tak w skrócie, trawestując tytuł słynnego filmu Allena, można by podsumować trzy sezony „Sex Education”. Netflix właśnie udostępnił najnowszy z nich.

Fot. Netflix/mat.pras.Fot. Netflix/mat.pras.

Od dziś w serwisie Netflix można obejrzeć trzeci sezon serialu, który choć opowiada o losach nastolatków zmagających się z wyzwaniami dojrzewania, zaskarbił sobie sympatię również wśród starszych widzów. Złośliwie można by rzec, że produkcja z seksem w tytule z góry musi być skazana na sukces, ale uczciwie należy oddać twórcom „Sex Education”, że ich serial to coś więcej niż kolejna tania sensacja dotykająca tabu, jakim wciąż pozostaje ludzka seksualność. No właśnie - czy w dobie internetu i rewolucji kulturowej, która ku rozpaczy moralnych konserwatystów zatacza coraz szersze kręgi, młodym ludziom nadal trzeba tłumaczyć, na czym polega seks? Okazuje się, że i owszem, bo choć materiałów „instruktażowych” w sieci znajdziemy aż nadmiar (wystarczy spojrzeć, jaką popularnością nadal cieszą się serwisy erotyczne i pornograficzne), to praktyka może dość brutalnie zweryfikować nasze wyobrażenia o seksie. I chyba w tym kluczu „Sex Education” jako całość wypada najlepiej - jako lekkostrawny, momentami mocno absurdalny i słodko-gorzki przewodnik „know how” po intymnych relacjach między ludźmi: zarówno tymi dopiero wchodzącymi w dorosłość i odkrywającymi meandry seksualności, jak i tymi bardziej doświadczonymi (chociażby po to, by zweryfikować narzucone np. przez konserwatywne wychowanie stereotypy na temat współżycia). 

>>> Praca.Wirtualnemedia.pl - tysiące ogłoszeń o pracę

Moordale to szkoła z najgorszych koszmarów Przemysława Czarnka 

W 3. części „Sex Education” powracamy do liceum Moordale, które mierzy się z wizerunkowym kryzysem po seksskandalu z poprzedniego sezonu. Receptą na kryzys ma być nowa dyrekcja w postaci Hope Haddon (w tej roli znana z serialu „Dziewczyny” Jemima Kirke) - niepozornej blondynki, która choć początkowo wzbudza sympatię uczniów, wkrótce zaczyna rządzić twardą ręką i raczej bliżej jej do Dolores Umbridge niż Albusa Dumbledore’a. Wraz ze zmianą dyrekcji, w Moordale nadchodzą ciężkie (głównie dla uczniów, choć i nauczyciele nie kryją swoich obaw) czasy: od licealistów wymaga się większej dyscypliny (czasami wręcz absurdalnie surowej), barwne i fikuśne stroje wyrażające kreatywność młodych osobowości zostają zamienione na skromne mundurki, a na lekcjach edukacji seksualnej zamiast rozmów o bezpiecznym seksie, prowadzona jest kampania promująca…. abstynencję. Słowem - ze szkoły, która zaszokowała opinię publiczną konspiracyjną poradnią seksuologiczną i seksprzedstawieniem, które u ministra Czarnka wywołałoby palpitacje serca, Moordale staje się oazą dyscypliny, jednorodności i… nudy. Chyba nie trzeba dodawać, że to warunki wprost idealne do tego, by kiełkująca młodzieńcza tożsamość osiągnęła punkt krytyczny i zaowocowała buntem przez wielkie B? 

Buntownicy kontra boomerzy 

Jak łatwo się domyśleć, coraz mocniej przykręcana przez nową dyrektorkę wychowawcza śruba przynosi efekt odwrotny do zamierzonego. Uczniowie zaczynają się buntować, a Hope robi wszystko, by pogrzebać - nomen omen - nadzieję na wyjście Moordale z kryzysu. W momencie, gdy Hope (swoją drogą, oglądanie Jemimy Kirke w roli konserwatywnej pani dyrektor po kreacji wyluzowanej hippiski z „Dziewczyn” Leny Dunham jest doświadczeniem arcyciekawym) traci zaufanie uczniów, placówka trafia na równię pochyłą, by w kulminacyjnym momencie (dwa ostatnie odcinki 3. sezonu) rozstrzygnąć o swoim ostatecznym być albo nie być.

W tle batalii o dobre imię (jakkolwiek by je tu definiować) Moordale, toczą się wątki zapoczątkowane w poprzednich sezonach, a tu oczywiście na pierwszy plan wysuwa się relacja między wrażliwą i przekorną Maeve (genialna jak zwykle Emma Mackey) a równie empa- i sympatycznym Otisem (Asa Butterfield).

„Kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów” 

Czy opowieść o iskrzeniu między pokoleniem „dziadersów” pokroju Hope i współczesnej „dzisiejszej młodzieży” jest w popkulturze czymś nowym? No pewnie, że nie. Czy „Sex Education” spłyca przedstawiane problemy, a niektóre fragmenty brzmią jak żywcem wyjęte z ulotek o „potworze gender”, którym tak lubią straszyć z ambon katoliccy księża? Być może. Do tej listy można by dopisać jeszcze trochę mankamentów, które sprawiają, że 3. sezon „Sex Education” raczej nie dorównuje poziomem do dwóch poprzednich odsłon (choć fabularnie mocno do nich nawiązuje i warto mieć to na uwadze, decydując się na seans nowego sezonu). Nie zmienia to jednak faktu, że cykl broni się jako całość i w pełni broni tytułu jednej z najbardziej kultowych produkcji oryginalnych Netfliksa.

Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać 

Skoro już ustaliliśmy, że „Sex Education 3” nieco odbiega poziomem od poprzednich sezonów i na pewno nie należy traktować tego tytułu bardzo serio (w końcu jednym z wątków jest tu seks z kosmitami), to po przymknięciu oczu na lekkie niedociągnięcia i schematyczność scenariusza, nadal bardzo warto ten serial obejrzeć. Głównie dlatego, że nawet my, dorośli, zwłaszcza w Polsce, gdzie nadal pokutuje kościelno-moralizatorskie tabu wokół seksu, nie jesteśmy wolni od stereotypowych, krzywdzących lub wręcz dysfunkcyjnych przekonań na temat relacji intymnych. Jeśli macie problem z wypowiedzeniem publicznie na głos słowa „penis”, „wagina”, „srom”, czy „masturbacja”, to seans „Sex Education” może być dobrą terapią szokową: o tyle nieszkodliwą, że podaną w bardzo przystępnej formie. I jeszcze coś - choć na serial zapewne spłyną z prawicowych mediów i forów gromy za „promocję LGBT”, to poza ciekawym ukazaniem związkowych zawirowań w kontekście tożsamości płciowej, orientacji seksualnej czy ogólnej tematyki queerowej, na szczególne podkreślenie zasługuje dostrzeżenie przez twórców pewnej mniejszości, która także zasługuje na udzielenie głosu, czyli osób z niepełnosprawnościami. Cieszy fakt, że w końcu ktoś miał odwagę poruszyć delikatny i owiany nie do końca zrozumiałym milczeniem temat seksualności OzN. I choć to wątek zupełnie poboczny i aż chciałoby się, by twórcy go rozwinęli, to na pewno warto ten fakt odnotować i docenić. 

Dołącz do dyskusji: „Sex Education 3”, czyli po co uczniom minister Czarnek, skoro mają Netflixa

21 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Schwarz Media PZPR
Dlaczego firma "Virtuti Media" promuje takie patologie? Pomijam nawet już fakt, że Komorowski po pijanemu na pasach przejedzie niepełnosprawną zakonnicę w ciąży.
odpowiedź
User
walter
Super serial. Netflix połączył przyjemne z pożytecznym serial+edukacje
odpowiedź
User
mirek
Spokojnie, Prezes zajmie się i netflixem
odpowiedź