„Super Express” ujawnia sms-y Petru i Schmidt. Jastrzębowski: Wyjaśnienie tej sprawy leży w ich interesie
„Super Express” (ZPR Media) opublikował w weekendowym wydaniu sms-y wymieniane w Sejmie przez lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru i posłankę tej partii, Joannę Schmidt. - Widzieliśmy na własne oczy to, co politycy robią w miejscu pracy i w godzinach swojej pracy. I opublikowaliśmy to - mówi nam Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny „SE”.
Sobotnio-niedzielne wydanie „Super Expressu” przyniosło na okładce zdjęcia pary: Joanna Schmidt i Ryszard Petru (oboje są posłami Nowoczesnej). „Czułe SMS-y w Sejmie” - głosił tytuł, a wewnątrz gazety czytelnicy znaleźli teksty prywatnych wiadomości.
Dlaczego dziennik zdecydował się opublikować prywatną korespondencję posłów? Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny „Super Expressu”, tłumaczy w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl, że sfera obyczajowa polityków jest niezwykle ważna dla wyborców.
- A to przecież media wyposażają wyborców w niezbędną w tym zakresie wiedzę. To jeden z naszych obowiązków. W tym przypadku mamy do czynienia z bliskim związkiem żonatego szefa partii z rozwiedzioną niedawno posłanką, która w pewnym sensie jest jego podwładną. Kogoś to może bulwersować, kogoś może wzruszać. Opublikowaliśmy to, co widzieliśmy. A widzieliśmy na własne oczy to, co politycy robią w sali plenarnej Sejmu, czyli w miejscu pracy i w godzinach swojej pracy, za którą płacą podatnicy. Nie może więc być tu mowy o żadnym złamaniu prywatności. W interesie Nowoczesnej, w interesie samego Ryszarda Petru i Joanny Schmidt jest wyjaśnienie tej sytuacji. A co do krytyków naszej publikacji: akceptują oni pewną odmianę moralności, która w Polsce na szczęście nie jest jeszcze obowiązująca - mówi nam Jastrzębowski.
Komentujący na Twitterze podzielili się w ocenie publikacji bulwarówki. Z jednej strony pojawiały się głosy o tym, że nie należało wchodzić w szczegóły korespondencji - zwłaszcza dlatego, że była prywatna. „Mogliście napisać, że prowadzili prywatną korespondencję, a nie publikować jej treść. Zaraz będziecie podsłuchiwać rozmowy.” - napisał użytkownik Marcin. Na taki argument padał inny: nie ma prywatnych esemesów w czasie opłacanym przez podatników. „Prywatne SMS to można sobie publikować w czasie prywatnym. Nie w pracy, za którą płacę! Jasne???” - odpowiadał Sławomir Jastrzębowski.
@sjastrzebowski Mogliscie napisac ze prowadzili prywatna korespondencje a nie publikować jej treść Zaraz będziecie podsluchiwac rozmowy..
— Marcin (@MarcinoJanas) 28 stycznia 2017
Prywatne SMS to można sobie publikować w czasie prywatnym. Nie w pracy, za którą płacę! Jasne??? https://t.co/5s4NkECKiG
— slawek jastrzebowski (@sjastrzebowski) 28 stycznia 2017
Dla publicysty Rafała Ziemkiewicza publikacja „Super Expressu” stała się pretekstem do przypomnienia sprawy rocznego zakazu wstępu do Sejmu nałożonego na fotoreportera „Super Expressu”, który sfotografował bosą stopę posłanki na sali plenarnej. I do wytknięcia, że to Nowoczesna domagała się przywrócenia fotoreportera do pracy na terenie Parlamentu. - Cała Polska ma bekę, a ja się zadumałem, jak to do ludzi karma wraca i do polityków też. Bo przecież gdy marszałek "Von Nogay" Kuchciński, wkurzony że ten sam Superak cyknął fotkę jak posłanka zdjęła sobie but i wyłożyła bosą stopę na oparcie, postanowił wygnać dziennikarzy z Sejmu - to właśnie Petru i jego wiceprzewodnicząca uznali, że to świetny pretekst do zrobienia całego tego cyrku w obronie "wolności mediów". No to im się #wolnemedia odwdzięczyły - napisał Ziemkiewicz na swoim profilu facebookowym.
- Zrobiliście towarzyszu spory krok w kierunku zakazu obecności fotoreporterów na sali plenarnej - napisał pod adresem redaktora naczelnego „Super Expressu” na Twitterze Marcin Tomala.
@sjastrzebowski Zrobiliscie towarzyszu spory krok w kierunku zakazu obecnosci fotoreporterow na sali plenarnej 😉
— Marcin Tomala (@MarcinTomala) 28 stycznia 2017
Zbigniew Bajka, medioznawca i socjolog, autor wielu publikacji na temat funkcjonowania mediów, mówi portalowi Wirtualnemedia.pl, że sobotnia publikacja dziennika jest odpowiedzią na oczekiwania czytelników. - Ale kto te oczekiwania rozbudził? Oczywiście dziennikarze. I koło się zamyka. W tej konkretnej sprawie walczy we mnie przeświadczenie, że media powinny jednak patrzeć na ręce politykom, sprawdzać, co robią w godzinach opłacanej przez podatników pracy - z przeświadczeniem, że jak się szuka sensacji na siłę, to się ją znajdzie - podsumowuje prof. Bajka.
>>> Zobacz wszystkie okładki "Super Expressu"
„Super Express” tydzień temu, również w sobotnio-niedzielnym wydaniu opisał, że Ryszard Petru i Joanna Schmidt w ub.r. kilka razy wyjeżdżali wspólnie w różne miejsca, zatrzymując się w luksusowych hotelach. Lider Nowoczesnej tłumaczył po tej publikacji, że wszystkie wyjazdy miały charakter służbowy i zapowiedział pozew i prywatny akt oskarżenia przeciwko gazecie.
Według danych ZDKP w listopadzie ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Super Expressu” wynosiła 132 162 egz.
Dołącz do dyskusji: „Super Express” ujawnia sms-y Petru i Schmidt. Jastrzębowski: Wyjaśnienie tej sprawy leży w ich interesie