Szukamy obiektywnych informacji, ale nie chcemy płacić za treści w internecie
W czasie pandemii szukaliśmy w mediach rzetelnych wiadomości. Coraz chętniej korzystamy z mediów społecznościowych, choć to tam najczęściej trafiamy na fake newsy. - Ludzie tak mówią, bo to ładnie brzmi, ale wcale nie chcą obiektywnych mediów - komentuje raport Instytutu Reutersa prof. Wiesław Godzic, medioznawca z Uniwersytetu SWPS.
"Digital News Report 2021" to dziesiąta edycja raportu, który powstaje na Uniwersytecie Oksfordzkim. Przygotowuje go Reuters Institute for the Study of Journalism. Publikacja co roku opisuje stan mediów na świecie. W tym celu autorzy raportu wysłali ankiety online do 92 tys. osób z 46 krajów. W tym roku po raz pierwszy badaniami objęto użytkowników z Indii, Indonezji, Tajlandii, Nigerii, Kolumbii i Peru.
Amerykanie nie ufają mediom
W raporcie podkreślono, że rok 2020 był niezwykły ze względu na pandemię koronawirusa. Jak czytamy, COVID-19 miał ogromny wpływ na popularność mediów. Pandemia sprawiła, że wzrosło zapotrzebowanie na rzetelne wiadomości pochodzące z bezstronnych i obiektywnych źródeł. To z kolei przełożyło się na większe niż w poprzednich latach zaufanie do mediów, zwłaszcza w Europie Zachodniej. Jak zauważa Reuters, inaczej było w Stanach Zjednoczonych. Badacze tłumaczą, że spadek zaufania odbiorców w USA ma związek z silną polaryzacją na tamtejszym rynku medialnym.
Te dane nie dziwią prof. Wiesława Godzica, medioznawcy z Uniwersytetu SWPS. - Zaufanie do krajowych mediów amerykańskich spada, bo ich właściciele często są bohaterami afer. Poza tym tamtejsze społeczeństwo było rozedrgane po tym, gdy Donald Trump powiedział, że nie trzeba się szczepić, a COVID-19 to nic poważnego. Ludzie w Stanach słyszeli przekaz z innych części świata, który był zgoła inny i poczuli, że są robieni w bambuko - mówi prof. Godzic. I zauważa: - Amerykanie nie czytają "New York Timesa", nie oglądają Fox News, jak się niektórym wydaje. Oni sięgają po lokalne gazety, które osiągają w USA gigantyczne nakłady. Czyta się je, bo są blisko czytelnika, z dala od spraw krajowych i wielkiej polityki. I to przekonuje miliony Amerykanów.
Chcemy obiektywnego dziennikarstwa
Ankiety "Digital News Report" wykazały, że zdecydowana większość pytanych uważa, że serwisy informacyjne powinny przedstawiać różne punkty widzenia. - Z naszych badań jasno wynika, że w wielu krajach, w różnych grupach wiekowych, ludzie chcą obiektywnego dziennikarstwa - mówi cytowany w raporcie Rasmus Nielsen, dyrektor Instytutu Reutera. - Przeżyliśmy bardzo mroczny czas w trakcie pandemii i większość opinii publicznej zdaje sobie sprawę, że organizacje informacyjne były źródłem światła w tej ciemności.
Nieco sceptycznie do wyników tego raportu podchodzi prof. Dariusz Tworzydło z Uniwersytetu Warszawskiego. - Coraz częściej funkcjonujemy w bańkach, które zbudowane są na fundamencie naszych doświadczeń, przekonań, wiedzy, środowiska w którym przebywamy, a także komunikatów, z którymi się utożsamiamy. Dlatego ciężko mówić o mediach, które byłyby w pełni bezstronne, bo tam też pracują ludzie, którzy mają swoje poglądy. Mam wrażenie, że w rzeczywistości pomimo poszukiwania obiektywnych i rzetelnych treści, wcale ich nie chcemy. W coraz większym stopniu ograniczamy się bowiem do przyjmowania i akceptowania krótkich komunikatów, które docierają do nas za pośrednictwem mediów społecznościowych. Wierzymy osobom, którym ufamy, nawet bez sprawdzania danych i informacji, które te osoby udostępniają - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl prof. Tworzydło. Ekspert dodaje, że pandemia COVID-19 pokazała, że wielu z nas poszukuje wiarygodnych źródeł, by czuć się bezpieczniej: - Wcale jednak nie wiemy, które z nich uznać za rzetelne, dlatego skłaniamy się ku tym, które są bliższe naszym przekonaniom.
Także prof. Godzic uważa, że deklaracje o bezstronnych mediach nie są do końca prawdziwe. - Ludzie tak mówią, bo to ładnie brzmi, ale wcale nie chcą obiektywnych mediów. Gdyby powiedzieli na odwrót, musieliby tej tezy bronić, a podejrzewam, że zabrakłoby im argumentów, że warto stawiać na stronnicze media - mówi medioznawca. I podkreśla, jak to wygląda w praktyce. - Dziś, o zgrozo, spieramy się o fakty, a powinniśmy się spierać o ich interpretację. A skoro nie ma pewności, co się stało, to polegamy na relacjach, które się różnią w zależności od tego, jaką gazetę weźmiemy do ręki - komentuje prof. Godzic.
Inaczej deklaracje uczestników badania interpretuje jeden z autorów raportu. - Podczas gdy bezstronne dziennikarstwo jest coraz częściej kwestionowane przez wielu odbiorców, to jednak nasze badanie pokazuje, że ludzie zdecydowanie popierają ideę obiektywnych wiadomości. Oni chcą mieć prawo do samodzielnego decydowania - napisał w raporcie Craig T. Robertson, pracownik Instytutu Reutera podsumowując wyniki raportu.
Facebook źródłem fake newsów
W dokumencie "Digital News Report 2021" wskazano też na coraz poważniejszy problem, jakim jest dezinformacja. Podkreślono, że większość ludzi zdobywa wiadomości nie wchodząc bezpośrednio na strony uznanych za wiarygodne portali informacyjnych, tylko wiedzę czerpie z mediów społecznościowych, wyszukiwarek czy maili, gdzie bardzo często obok sprawdzonych informacji pojawiają się fake newsy.
Autorzy raportu piszą też o przyspieszającej rewolucji cyfrowej. Już 73 proc. ludzi na świecie ma dostęp do wiadomości za pośrednictwem smartfona (rok temu to było 69 proc.). Media społecznościowe służą nam coraz częściej nie tylko do przekazywania informacji o tym, co dzieje się na świecie, ale też do ich komentowania. Dzieje się tak na Facebooku czy Twitterze, ale ostatnio coraz częściej robimy to za pomocą TikToka - z badania wynika, że dotyczy to 24 proc. osób poniżej 35. roku życia, głównie z Azji i Ameryki Łacińskiej.
Jednocześnie z badań wynika, że Facebook jest postrzegany jako główne źródło rozpowszechniania fałszywych informacji. Autorzy raportu wspominają w tym kontekście także o aplikacji WhatsApp, która może odgrywać podobną rolę.
W publikacji Reutersa podkreślono, że media społecznościowe to nie tylko rozrywka czy źródło informacji, ale też medium, które pomaga ludziom wyrażać swój sprzeciw i relacjonować w sieci protesty, takie jak w Peru, Indonezji, Tajlandii, Birmie czy w Stanach Zjednoczonych.
Pokolenie Z nie czyta, tylko słucha
Prof. Dariusz Tworzydło podkreśla, że te dane są ważnym sygnałem dla właścicieli tradycyjnych mediów. - To jest wyzwanie dla redakcji, by podążać za swoimi odbiorcami, ale i szukać nowych. A to oznacza wejście z treściami tam, gdzie oni się znajdują. Jak i gdzie zostawić po sobie ślad, by powalczyć o jak najszerszą grupę odbiorców? Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie powinno zajmować szefom redakcji czas przeznaczany na analizy. A media powinny być w tych kanałach, gdzie są ich odbiorcy - uważa prof. Tworzydło.
Z kolei prof. Wiesław Godzic zauważa, że wyrosła nam całkiem nowa generacja młodych ludzi, dzisiejszych 20-25-latków, nazwana przez socjologów pokoleniem Z, która dorasta w świecie nowoczesnych technologii. - Gdy pytam ich, jaką czytają gazetę, zaczynają mi wymieniać nazwy podcastów umieszczane na stronach internetowych wydań dzienników. Trzeba uważnie przyjrzeć się młodemu pokoleniu, rozmawiać z nimi. I to jest wyzwanie dla każdej redakcji, jak dotrzeć do tych ludzi ze swoimi treściami. Jeśli gazety mają przetrwać jako nośnik wartości, to ich naczelni muszą nauczyć młodych korzystania z nich. Podcasty to jeden ze sposobów - mówi medioznawca z UW. Dodaje, że dziś nikt nie pyta o wiarygodność mediów społecznościowych, tylko to pytanie zadaje się w kontekście tradycyjnych środków przekazu. - A przecież to w social mediach najczęściej mamy do czynienia z fake newsami - zaznacza prof. Godzic.
Nie chcemy płacić za newsy
"Digital News Report 2021" zbadał także nastawienie odbiorców do płatnych treści w internecie. Zaskoczenia nie ma. Nadal zdecydowana większość użytkowników sieci nie jest skłonna wydawać pieniędzy za czytanie jakościowych tekstów. Najchętniej robią to mieszkańcy bogatych krajów, gdzie od dawna czytelnicy są przyzwyczajeni do kupowania prenumerat z dostępem do cyfrowych wydań drukowanych gazet. W Norwegii aż 45 proc. czytelników płaci za treści w internecie. W Szwecji - 30 proc., w USA - 21 proc., w Finlandii - 20 proc., a w Szwajcarii i Holandii - po 17 proc. W tym zestawieniu Polska też jest wysoko - aż 18 proc. rodaków płaci za dostęp do paywalla u dostawcy newsów. Wszędzie zanotowano wzrosty w stosunku do badania sprzed roku.
Jednocześnie widać, jak bardzo spada liczba czytelników papierowych wydań gazet. W raporcie użyto określenia, że koronawirus był dla wydawców prasy gwoździem do trumny. Autorzy tłumaczą, że przez ograniczenia w przemieszczaniu się i strach przed koronawirusem ludzie rzadziej chodzili do kiosku po gazety. W krajach, w których do tej pory były największe nakłady, jak Niemcy, Austria czy Szwajcaria w trakcie pandemii doszło do największych spadków sprzedażowych. Kryzys związany z pandemią mocno pokrzyżował plany wydawcom bezpłatnych gazet. Np. w Wielkiej Brytanii dystrybucja darmowych wydań dziennika "Metro" i "Standard" spadła o ok. 40 proc. rok do roku. Według autorów raportu zamknięcie nas w domach i wprowadzenie lockdownu przyspieszyło na rynku medialnym procesy konsolidacji redakcji i dalszej cyfryzacji. Coraz więcej treści trafia do internetu kosztem zmniejszania objętości wydań papierowych.
Rośnie odsetek płacących za treści
Te dane nie dziwią Doroty Adamczyk, która odpowiada za opracowanie i wdrożenie kompleksowej strategii wzrostu wpływów "Gazety Wyborczej" zarówno z reklamy internetowej, jak i z subskrypcji. - W każdym roku przybywa na świecie jakościowych wydawców, którzy zdecydowali się na zamknięcie swoich treści za paywallem. Mimo że nadal większość ludzi deklaruje, że nie chce płacić za treści w internecie, to jednak z roku na rok rośnie odsetek osób, które za te treści płacą - mówi Dorota Adamczyk. - Ubiegły rok był dla "Wyborczej" rokiem, w którym pozyskaliśmy największą liczbę nowych prenumeratorów, od kiedy uruchomiliśmy paywall, czyli od 2014 roku. Nie mogę powiedzieć, że Polacy mają zatem awersję do płacenia za treści. Widać natomiast, że są skłonni zapłacić za treści unikalne, jakościowe i odpowiadające na ich potrzeby.
Według ostatniego raportu międzynarodowego stowarzyszenia FIPP (z fr. Fédération Internationale de la Presse Périodique - Międzynarodowa Federacja Prasy Periodycznej) "Gazeta Wyborcza" zajmuje 10. miejsce wśród europejskich mediów oferujących płatne treści.
Z tegorocznego badania "Digital News Report" wynika, że większość płacących za dostęp do treści w internecie wykupuje dostęp tylko do jednego tytułu. Inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie nieco ponad połowa płacących opłaca subskrypcje z dostępem średnio do dwóch gazet. - Może to być spowodowane faktem, że w USA jest teraz coraz szersza oferta subskrypcji od dużych wydawców, gazet lokalnych czy wyspecjalizowanych tytułów, a także kanałów np. na YouTube poszczególnych dziennikarzy - czytamy w raporcie Reutersa.
Z tegorocznej edycji badania realizowanego dla Reuters Institute wynika także, że najbardziej wiarygodnym z mediów w Polsce jest radio RMF FM, które wyprzedza TVN, Polsat News, Radio ZET i Onet. Natomiast najmniejsze zaufanie wzbudzają Telewizja Polska, „Gazeta Polska” i „Super Express”. Coraz mniej ważnym źródłem informacji są telewizja i prasa drukowana, natomiast zyskują media społecznościowe.
Dołącz do dyskusji: Szukamy obiektywnych informacji, ale nie chcemy płacić za treści w internecie
Przecież wujek Janusz i ciocia Grażynka wrzucają na fejsbuczka wszystkie ważne niusy.
To rodzina, oni mnie nie wprowadzą w błąd i na pewno wszystko sprawdzają,