Tomasz Gackowski: „Skandaliści” pasowaliby bardziej do Polsat Play, w Polsat News to zbędna kontrowersja
Telewizji Polsat nigdy nie chodziło tylko o zysk. „Skandaliści” byli przecież w sobotnim paśmie bezkonkurencyjni. O jego zdjęciu z anteny zdecydowały zapewne wygląd i zachowanie Jerzego Urbana, a przede wszystkim sposób realizacji i prowadzenia audycji, a także użyte rekwizyty - komentuje dla Wirtualnemedia.pl medioznawca Tomasz Gackowski.
To, co warto podkreślić to fakt, iż telewizja Polsat w swoich decyzjach programowych (a więc i biznesowych) nigdy nie kierowała się tylko rachunkiem ekonomicznym. Nadto, celem Polsatu od zawsze było niewywoływanie większych kontrowersji, zwłaszcza jeśli chodzi o serwisy informacyjne oraz kanały informacyjne. W różnego rodzaju analizach i raportach, które tworzyłem m.in. z regulatorem rynku audiowizualnego (KRRiT) Polsat wypadał jako jedna z najlepszych stacji, jeśliby wziąć pod uwagę np. takie parametry oceny audycji jak jakość, pluralizm czy też jej bezstronność. Często nawet lepiej niż Telewizja Polska. Mimo, że przecież na Polsacie - telewizji prywatnej - nie ciąży obowiązek realizacji misji publicznej.
Sądzę, że w przypadku decyzji zarządu Polsatu o zdjęciu „Skandalistów” z anteny przeważyła ostatnia audycja z udziałem Jerzego Urbana, który przyszedł do studia ubrany w strój biskupi i został podłączony do wariografu. Pokazywanie testowania ludzi pod wariografem zawsze budzi określone wątpliwości natury etycznej. Zwłaszcza w telewizji. Wydaje się zresztą, że Urban był zaskoczony propozycją, nie wiedział o badaniu. Trudno mu było w tym układzie odmówić, bowiem osoba, która nie chce się poddać potocznie nazywanemu „wykrywaczowi kłamstw” w domniemaniu może mieć coś do ukrycia. A przecież wcale tak nie musi być! Ponadto - jakby to wyglądało, gdyby Urban, nie chciał się poddać badaniu wariograficznemu? Szczery skandalista nie ma przecież nic do ukrycia. Innymi słowy ta formuła została zbyt mocno podkręcona. Za dużo w niej było presupozycji, by nie powiedzieć manipulacji gościem, który mimo wszystko na to się zgadzał, bo też i został w taką sytuację wmontowany.
A przecież oczekiwany poziom oglądalności mógł zostać zbudowany przez samo to, co Urban mówił w programie. To było wystarczająco skandalizujące. Zapewne jego wygląd i zachowanie, a przede wszystkim sposób realizacji i prowadzenia audycji, a także użyte rekwizyty spowodowały, że zarząd Polsatu uznał, że ta cięciwa została zbyt mocno napięta. Generalnie więc zgadzam się z decyzją zarządu.
Telewizji Polsat nigdy nie chodziło tylko o zysk. „Skandaliści” byli przecież w sobotnim paśmie bezkonkurencyjni. Program miał ogromny potencjał. Oczywiście obecne wyniki oglądalności są związane z efektem nowości, a także są pochodną zaproszonych dotychczas gości, którzy w rzeczy samej wypełniają wprost definicję: skandalisty. Warto byłoby prześledzić wyniki kolejnych audycji. W Polsce przecież tych skandalistów przez duże „S” wcale nie jest tak wielu. Więcej jest osób, które jakąś swoją aktywnością, czynnością, cechą szokują, ale nie w ogóle - tak jak to jest w przypadku Jerzego Urbana czy Janusza Korwin-Mikkego. Mogłoby się szybko okazać, iż zabrakłoby gości - skandalistów, na których de facto „wisi” oglądalność programu. Tacy goście jak Urban czy Korwin-Mikke gwarantują, iż program niemal sam „się dzieje”. To samograj. Nie trzeba wiele się wysilać by przykuć uwagę niecierpliwego widza.
Myślę, że program pasowałby bardziej do ramówki Polsat Play, nie miałby wtedy takiej skali oddziaływania i może nie generowałby takich kontrowersji. Ostatecznie, mówimy o programie w opiniotwórczym, poważnym kanale informacyjno-publicystycznym, w którym obok „Skandalistów” są tak poważne programy jak „Premierzy”, „To był dzień” czy „Gość Wydarzeń”. Wydaje mi się, że zarząd Polsatu traktuje kanał Polsat News (oraz Polsat News 2) jako swoistą wisienką w całej grupie medialnej, tak jak Grupa TVN traktuje TVN24. Nie tam wspomniane grupy medialne zarabiają swoje krocie. Właściciele Polsatu nie chcą zwyczajnie robić z tego kanału informacyjnego miejsca zbędnej kontrowersji, której koszty mogą być znacznie większe - wizerunkowe w szczególności - aniżeli potencjalne wpływy z nieco wyższej oglądalności sobotniego pasma po godzinie 20.00.
Podsumowując, pomysł rozmowy ze skandalistami i pokazywania, co oni sami o sobie myślą, jakie opinie mają o nich inni ludzie, ich bliscy, wydaje się kapitalny, ale - powiedzmy szczerze - wcale nie taki nowy. Sądzę, że w kontekście „Skandalistów” warto byłoby w szczególności - obok zbędnych rekwizytów - skupić się na sposobie prowadzenia. Na pomyśle na prowadzenie tego typu programu. Sądzę, że żeby program mógł wrócić do ramówki zmieniony musiałby zostać sposób jego prowadzenia. Należałoby się też zastanowić, czy Agnieszka Gozdyra jest dobrym prowadzącym, czy nie lepiej aby był to bardziej ktoś, kogo określilibyśmy przewrotnie „przeintelektualizowanym” gospodarzem, który spróbuje skandalistę-gościa wciągnąć w ciekawą, intelektualnie pobudzającą konwersację, piętnującą niespójności, wykazującą sprzeczności w postawie skandalisty, eksponującą ich przewrotność oraz niejednoznaczność.
W tej audycji rola prowadzącej została sprowadzona do zadawania pytań, na które niemal wszyscy znamy odpowiedzi, ale po prostu chcemy je po raz kolejny usłyszeć na własne uszy. Rola prowadzącej została sprowadzona do podstawiania mikrofonu i czekania na oczekiwane, przewidywalne, kontrowersyjne wypowiedzi. Wystarczy prześledzić jakie pytania padały w tym programie - jak były formułowane. Niestety prowadząca w audycji z Urbanem przede wszystkim pomagała Urbanowi wchodzić i schodzić z wysokiego podestu. To trochę za mało. Może warto pomyśleć o prowadzącym spod znaku i stylu Mariusza Szczygła czy Wojciecha Jagielskiego. To mogłoby być chyba ciekawsze i „bezpieczniejsze” z perspektywy opiniotwórczego kanału informacyjnego
Tomasz Gackowski - medioznawca, szef serwisu Medioznawca.com
Dołącz do dyskusji: Tomasz Gackowski: „Skandaliści” pasowaliby bardziej do Polsat Play, w Polsat News to zbędna kontrowersja