Internauci w Chinach mocno kibicują Putinowi i rosyjskiej inwazji na Ukrainę
Jeśli rosyjski prezydent Władimir Putin szuka międzynarodowego wsparcia i aprobaty dla swojej inwazji na Ukrainę, może zwrócić się w stronę chińskiego internetu. Opinia publiczna w Państwie Środka jest w większości prorosyjska, prowojenna i proputinowska.
Zachodni świat niemal jednogłośnie i zdecydowanie potępia napaść Rosji na Ukrainę. Inaczej jest w Chinach. Wystarczy przejrzeć wpisy internautów z Państwa Środka, by przekonać się, jak są one życzliwe pod adresem prezydenta Rosji. Oto kilka przykładów: "Putin Wielki", "najlepsze dziedzictwo Związku Radzieckiego" czy "największy strateg tego stulecia". Te określenia dziennikarze "The New York Times" przytoczyli w artykule o tym, jak chiński internet kibicuje Władimirowi Putinowi.
Zdaniem amerykańskiego dziennika ostatnie przemówienie rosyjskiego przywódcy, które zasadniczo przedstawiało konflikt jako toczony przeciwko Zachodowi, wywołało entuzjazm w chińskich mediach społecznościowych. Wielu pisało, że słowa Władimira Putina poruszyły ich do łez. "Gdybym był Rosjaninem, Putin byłby moją religią, moim światłem" - napisał jeden z użytkowników Weibo, chińskiej sieci społecznościowej podobnej do Twittera. Inni zganili Rosjan, którzy protestowali przeciwko wojnie, twierdząc, że Stany Zjednoczone "zrobiły im pranie mózgu".
Przedstawienie przez Putina Rosji jako ofiary politycznej, ideologicznej i militarnej agresji Zachodu odbiło się szerokim echem w wielu mediach społecznościowych w Państwie Środka. Wpisuje się to w chińską narrację, że Stany Zjednoczone i ich sojusznicy boją się rozwoju gospodarczego Chin i alternatywnego porządku świata, który mogłyby stworzyć.
Pokolenie internetowych wojowników z Chin
Rząd chiński, najpotężniejszy partner Rosji, jak dotąd jest bardzo ostrożny w krytykowaniu Putina. Urzędnicy państwowi odmówili nazwania inwazji Rosji - inwazją, ani jej nie potępili. Ale też ataku na Ukrainę nie poparli.
W ostatnich latach pod rządami Xi Jinpinga Chiny przyjęły bardziej konfrontacyjne stanowisko w polityce zagranicznej. Jej dyplomaci, dziennikarze państwowych mediów i niektórzy z najbardziej wpływowych doradców rządu są znacznie bardziej agresywni retorycznie niż kiedyś. Można powiedzieć, że to oni pomogli ukształtować pokolenie internetowych wojowników, którzy postrzegają świat jako grę o sumie zerowej między Chinami a Zachodem, zwłaszcza Stanami Zjednoczonymi.
Tłumaczenie przemówienia Putina na język chiński stało się prawdziwym hitem w mediach społecznościowych. Hashtag na platformie Weibo #putin10000wordsspeechfulltext uzyskał 1,1 mld wyświetleń w ciągu 24 godzin. Komentarze? Wszystkie brzmią bardzo podobnie: "To przykładne przemówienie o mobilizacji wojennej", "Przemówienie wzruszyło mnie do łez".
Według dziennika "The New York Times" w większości młodzi, nacjonalistyczni użytkownicy internetu, biorą przykład z tzw. "wojowników wilków", którzy lubują się potyczkach słownych z dziennikarzami i ich zachodnimi odpowiednikami. Na przykład dzień przed rosyjską inwazją rzeczniczka chińskiego MSZ powiedziała, że Stany Zjednoczone są "winowajcą" napięć na Ukrainie.
Ostra wymiana zdań między Chinami a USA
- Kiedy Stany Zjednoczone skierowały pięć fal ekspansji NATO na wschód aż do rosyjskiej granicy i rozmieściły zaawansowaną ofensywną broń strategiczną, łamiąc swoje zapewnienia wobec Rosji, czy kiedykolwiek myślały o konsekwencjach zepchnięcia dużego kraju do muru? - zapytała rzeczniczka Hua Chunying.
Następnego dnia, gdy dziennikarze pytali ją, czy Chiny uznają "specjalną operację wojskową" Rosji za inwazję, rzeczniczka skrytykowała Stany Zjednoczone: "Można teraz zapytać USA: skoro wzniecili ogień, to jak go teraz zamierzają ugasić?". Hua Chunying zirytowała się, gdy odpowiedział jej Departament Stanu USA: "Chiny powinny szanować suwerenność państwa i integralność terytorialną, które od dawna stanowią zasadę chińskiej polityki zagranicznej".
- USA nie są w stanie zbesztać Chin - odpowiedziała Departamentowi Stanu USA rzeczniczka Chunying. Następnie wspomniała o trzech dziennikarzach, którzy zginęli podczas bombardowania przez NATO chińskiej ambasady w Belgradzie w 1999 r., który wywołał antyamerykańskie protesty w Chinach.
"NATO nadal ma wobec Chińczyków do spłacenia dług krwi" - dodała. To zdanie stało się głównym hashtagiem na platformie Weibo, odkąd Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę. Ten hashtag stworzony przez państwową gazetę "Dziennik Ludowy", został wyświetlony ponad 1 mld razy. W postach Chińczycy nazywali Stany Zjednoczone "podżegaczem wojennym" i "papierowym tygrysem".
Byli jednak i tacy, którzy zorientowali się, że ktoś narzuca im narrację. "Gdybym tylko przeglądał Weibo, uwierzyłbym, że to Stany Zjednoczone zaatakowały Ukrainę" - napisał jeden z użytkowników Weibo.
"Przyjaźń naszych krajów nie ma granic"
Silne nastroje prowojenne w internecie zszokowały wielu Chińczyków. Niektórzy użytkownicy tamtejszego komunikatora WeChat ostrzegali, że zablokują wszystkich zwolenników Putina. Wiele osób dzieliło się artykułami o długiej, burzliwej historii Chin z sąsiadem, w tym o aneksji chińskiego terytorium przez Rosję i konflikcie granicznym ze Związkiem Radzieckim pod koniec lat 60. XX wieku.
Jeden szeroko rozpowszechniony artykuł na WeChat był zatytułowany "Wszyscy, którzy kibicują wojnie, są idiotami". "Wielka narracja nacjonalizmu i wielkomocarstwowego szowinizmu wycisnęła ostatnią część człowieczeństwa" - napisał autor artykułu. Ostatecznie został on usunięty przez WeChat za naruszenie przepisów.
Prorosyjskie nastroje są zgodne z rosnącą oficjalną solidarnością obu krajów, której kulminacją było wspólne oświadczenie 4 lutego, kiedy Władimir Putin spotkał się z Xi Jinpingiem w Pekinie na otwarciu Zimowych Igrzysk Olimpijskich. "Przyjaźń naszych krajów nie ma granic" - oświadczyli zgodnie.
Biorąc pod uwagę, że przywódcy spotkali się zaledwie kilka tygodni przed inwazją, zrozumiałe byłoby stwierdzenie, że Chiny powinny lepiej znać plany Kremla. Chińczycy zbyli też przewidywania Amerykanów, mówiąc, że nie sądzą, że inwazja jest możliwa. Wywiad USA miał wykazać, że Pekin podzielił się z Moskwą informacjami od Amerykanów.
Słabną prorosyjskie nastroje w Chinach
Ostatnie przemówienia niektórych z najbardziej wpływowych chińskich doradców rządu ds. stosunków międzynarodowych sugerują, że błędna kalkulacja mogła wynikać z głębokiej nieufności do Stanów Zjednoczonych. Postrzegali USA jako upadające mocarstwo, które chciało prowadzić wojnę, ponieważ przyniosłoby to korzyści Stanom Zjednoczonym, zarówno finansowo, jak i strategicznie.
Tuż przed inwazją Shen Yi, profesor Uniwersytetu Fudan w Szanghaju, wyśmiewał przewidywania wojenne administracji Bidena w 52-minutowym programie wideo. "Dlaczego 'Sleepy Joe' użył tak słabej jakości danych wywiadowczych na temat Ukrainy i Rosji?" - zapytał, używając ulubionego przezwiska Donalda Trumpa dla prezydenta Bidena. Wcześniej Shen zorganizował telekonferencję na temat kryzysu w Ukrainie z klientami domu maklerskiego, zatytułowaną "Wojna, której nie da się stoczyć". Kiedy zaczęły się walki, profesor przyznał swoim fanom na platformie Weibo, których ma 1,6 mln, że się mylił.
Nacjonalistyczne emocje w mediach społecznościowych wywołała także Ambasada Chin na Ukrainie. W przeciwieństwie do większości ambasad w Kijowie, nie wzywała swoich obywateli do ewakuacji. Kilka godzin po rozpoczęciu wojny radziła Chińczykom, aby podczas podróży w widoczny sposób umieszczali na swoich pojazdach czerwoną flagę, wskazując, że zapewni im ona ochronę. Dwa dni później ambasada zmieniła kurs, wzywając obywateli chińskich, by nie pokazywali niczego, co mogłoby ujawnić ich tożsamość. Chińczycy mieszkający na Ukrainie radzili współobywatelom, aby nie zamieszczali komentarzy w mediach społecznościowych, które mogłyby zagrozić ich bezpieczeństwu.
W miarę jak wojna się przeciąga, a Pekin zmienia swoją pozycję w obliczu międzynarodowej reakcji, prorosyjskie nastroje w chińskiej sieci słabną.
Dołącz do dyskusji: Internauci w Chinach mocno kibicują Putinowi i rosyjskiej inwazji na Ukrainę