Łukasz Wejchert: Nadciąga fala mobilna, zmiany nieuniknione
- Jestem przekonany, że mobile stanie się bardzo dużą częścią tortu reklamowego, ale oczywiście nie z dnia na dzień - mówi w rozmowie z nami Łukasz Wejchert, szef firmy Dirlango, a wcześniej m.in. prezes Onetu. Rozmawiamy z nim także o jego projektach: Justtag, Virgin Mobile i iTaxi.
Krzysztof Lisowski: Czy nie ma Pan poczucia, że w Polsce wokół rynku urządzeń mobilnych robi się zbyt dużo szumu? Wszyscy mówią o wielkim potencjale, tymczasem według badań IAB Polska udział mobile w rynku reklamowym nie przekracza 2 procent...
Łukasz Wejchert, szef firmy Dirlango: To prawda. Fala mobilna nadciąga i zmiany są nieuniknione, ale ludzie muszą przede wszystkim nauczyć się korzystać z nowych rozwiązań i produktów mobilnych. Dopiero potem powstaną kompleksowe modele biznesowe i finansowe. Na razie ten udział jest niski, ale jestem pewien, że za kilka lat będzie kilkanaście razy większy. Tak było też w przypadku internetu.
Kiedy realnie można się tego spodziewać?
Myślę, że w każdej dziedzinie potrzebna jest cierpliwość. Pamiętam, jak w 2001 roku pracowałem nad projektem, w ramach którego treści z Onetu zostały udostępnione posiadaczom telefonów komórkowych za pośrednictwem technologii WAP. To rozwiązanie się nie sprawdziło, ponieważ nie było wtedy jeszcze takich telefonów jak dzisiaj, poza tym usługa ta była po prostu zbyt droga. Dopiero po kilku latach zaobserwowaliśmy na tym rynku na tyle duży postęp, aby stwierdzić, że nadszedł czas na mobilny Onet i wtedy powstał OnetLajt. Teraz minęło znowu kilka kolejnych lat i ludzie, w porównaniu z okresem sprzed 10 lat, wielokrotnie częściej korzystają z urządzeń mobilnych. Mamy do czynienia ze zmianą na rynku i budowaniem zupełnie nowej kategorii. Nie sprawdzą się tu rozwiązania, które kopiują 1:1 istniejące modele. Mobile wymaga nowego spojrzenia na rynek, ale aby zacząć na nim zarabiać, trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Z końcem zeszłego roku uruchomił Pan swój najnowszy projekt Justtag. Skąd inspiracja?
Sam pomysł zrodził się w mojej głowie 3-4 lata temu. Wierzę w mobile, lubię tworzyć i budować nowe produkty, a zmiana platformy i rozwój nowych modeli biznesowych umożliwiają niestandardowe i innowacyjne działania. Jeśli chodzi o aplikacje mobilne, to muszą one być użyteczne i przyjazne, zarówno od strony funkcjonalnej, jak i wizualnej. Według mnie ludzie będą korzystać z aplikacji, które są albo użyteczne albo służą do rozrywki, a Justtag zaspokaja te potrzeby.
Na czym polega - Pana zdaniem - ta użyteczność w przypadku Justtag?
Z perspektywy użytkownika, Justtag umożliwia przeniesienie tradycyjnych, plastikowych kart lojalnościowych lub rabatowych z portfela do telefonu. W aplikacji są także karty stemplowe w elektronicznej wersji i prezenty przygotowane przez naszych partnerów. Rozwiązujemy problem ludzi, którzy nie chcą nosić ze sobą kilku, kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu kart czy bonów, pozwalając im gromadzić, przy pomocy aplikacji, różne korzyści w jednym miejscu. Działamy w modelu pull, nie chcemy spamować, dlatego to użytkownik decyduje, które karty chce posiadać wśród swoich ulubionych, z których promocji skorzystać. Dla partnera biznesowego Justtag może być pewnego rodzaju nakładką mobilną dla istniejących rozwiązań. Za jego pośrednictwem można też tworzyć własne programy i rozszerzyć dotychczasową komunikację o kanał mobilny. Oczywiście to, co jest interesujące dla wszystkich naszych partnerów, to możliwość pozyskania nowych klientów i zwiększenie sprzedaży. Justtag jest więc narzędziem, które integruje świat online ze światem offline.
Ilu macie w tej chwili partnerów biznesowych?
Jesteśmy miesiąc po starcie i lista partnerów, podobnie jak zasięg, rosną z dnia na dzień. Na dzień dzisiejszy mamy kilkudziesięciu partnerów, ale nie wszyscy zostali już oficjalnie przedstawieni. Wśród partnerów, którzy mają Smartkartę, można wymienić m.in.: PizzaPortal, FemiPleasure, Answear, Pat&Rub, Winsport, Mamel Pictures, Iplex, 5.10.15. i Zapach Domu.
A co z kategorią kart stemplowych oraz prezentów?
Widzimy, że dużą popularnością cieszą się karty stemplowe w nowej elektronicznej formie i ta kategoria bardzo szybko rośnie. Wśród naszych partnerów są m.in.: Afera Fryzjera, By the Way, Cafe Secret Life, Charlotte, Fawory, Francuska 30, Lola’s Cupcakes, Ministerstwo Kawy i Pozytywka. Do tej pory były to lokalizacje głównie w Warszawie. W najbliższym czasie pojawią się oferty z całej Polski. W sekcji prezentowej użytkownicy znajdą prezenty od różnych marek. Są tu m.in.: Afera Fryzjera, Answear, Calvin Klein, Converse, Diesel, Iplex, l’Occitane, Mamel Pictures, Melissa, Mexx, Miejskie Sporty, Multikino, Pat&Rub, PizzaPortal, Virgin Mobile, Zapach Domu, I Ziperall.
W jaki sposób zamierzacie rozszerzyć listę swoich partnerów biznesowych i z kim prowadzicie rozmowy?
Prowadzimy rozmowy zarówno z przedstawicielami z sektora MŚP, jak i dużymi firmami. Justtag to także ciekawe rozwiązanie dla agencji interaktywnych, które może posłużyć do budowania strategii ukierunkowanych na marketing mix. Rozmawiamy równolegle z podmiotami działającymi w obszarach NFC, m-commerce i płatności mobilnych.
Jak wygląda dokładnie model biznesowy Justtag? Kto, w jakim momencie, ile i na czym zarabia?
W chwili obecnej skupiamy się na budowaniu produktu, zgodnie ze strategią „product first” i pracujemy nad kolejnymi wersjami. Rozwiązań stricte biznesowych w przypadku tego produktu jest wiele. Model, o którym myślę, podzieliłbym na trzy kategorie: usługi B2B, model prowizyjny oraz reklama. Działamy w modelu freemium: podstawowe funkcjonalności są darmowe, a z czasem wprowadzimy usługi premium i to partner zdecyduje, czy zechce z nich skorzystać.
Ile pieniędzy zainwestował Pan w ten projekt? Jak Pan sądzi, kiedy jest szansa, że Justtag zacznie na siebie zarabiać?
Wprowadzamy tę aplikację, ale nie nastawiamy się od razu na wielkie przychody z tego tytułu. Najpierw chcemy ją przez pierwszy rok udoskonalać, a dopiero potem chcemy wokół tego produktu budować różne usługi. Na pewno będziemy chcieli zebrać feedback z rynku, na podstawie którego będziemy w stanie określić, co musimy poprawić. Jeśli chodzi o nakład finansowy, po latach spędzonych w ITI (spółce giełdowej) mam ten komfort, że nie muszę ujawniać danych finansowych.
Jak Pan w ogóle postrzega polski rynek „mobile”. Jak wypadamy w porównaniu z takimi krajami, jak choćby USA czy Wlk. Brytania?
Jeśli chodzi o pomysły, które powstają w Polsce, to nie mamy czego się wstydzić. Tego, czego nie mamy, to systemu, który będzie gwarantował szybki dostęp do kapitału. Podobnie jest w przypadku Justtag. Za kilka miesięcy, kiedy nasz produkt będzie bardzo urozmaicony, zapewne będzie potrzebny kapitał, jeśli zdecydowalibyśmy się na ekspansję na rynki międzynarodowe. Taki system zdobywania finansowania w tym momencie w naszym kraju dopiero się buduje. Pod tym względem jesteśmy jeszcze zacofani, ale jest to oczywiście moje subiektywne zdanie.
Po sprzedaży swoich udziałów w ITI, również Pan dysponuje ogromnymi pieniędzmi. Nie kusi Pana, żeby zainwestować w Polsce w jakiś wielki projekt medialny?
Często powtarzam, że jestem farmerem, który lubi budować i tworzyć, a wszystko zaczyna się od małych rzeczy. Justtag jest na razie na początku drogi, ale nikt nie powiedział, że w przyszłości nie będzie tym „wielkim projektem medialnym”.
Swego czasu mówiono w mediach wiele o tym, że chce Pan odkupić Onet, pisano także, że planuje Pan przejęcie „dużego portalu internetowego”. Czy wyklarowało się coś w tej kwestii? Onet raczej nie jest już „do wzięcia”, choć są inne portale, to ta lista się kurczy...
Myślałem o odkupieniu Onetu. Cena była dla mnie jednak zbyt wysoka. Miałem pomysły i chciałem dodać do niego nowe linie biznesowe, więc byłem gotów zapłacić za Onet określoną kwotę, ponieważ kolejne 20 proc. trzeba byłoby jeszcze dołożyć, żeby sfinansować tę moją wizję. Jeśli chodzi natomiast o inne portale - teraz skupiam się na rozwijaniu produktów, które mamy w portfolio.
Przez wiele lat związany był Pan z Onetem. Jak się mają - Pana zdaniem - tego typu horyzontalne portale internetowe?
Uważam, że jest miejsce na jeden horyzontalny portal, który podaje wszystkie informacje w bardzo prosty sposób - taki, że użytkownik nie musi szukać tych wiadomości. Generalnie sądzę, że na tym rynku mamy do czynienia ze swoistą konsolidacją. W tej chwili jest - powiedzmy - dwóch, trzech graczy, którzy są silni, ale też muszą mieć koncepcję na to, żeby sformatować produkt tak, aby on wpisał się w ekosystem całego internetu. Użytkownicy korzystają oczywiście np. z Google, Facebooka, ale gdzieś sięgają też po kontent informacyjny i rozrywkowy. I to jest swoiste wyzwanie dla naszych portali.
Czyta Pan w tej chwili Onet? Co się Panu podoba, a co nie?
Tak, zaglądam. Oczywiście. 10 lat to dużo czasu, sentyment i pewne przyzwyczajenia. Ciężko ocenić obiektywnie coś, co budowało się przez tyle lat. Jedno jest pewne, cały rynek medialny musi dopasowywać się do dynamiki zmian.
Eksperci mówią o tym, że przez najbliższe lata będzie zmniejszała się rola dużych portali horyzontalnych, a ich miejsce zajmą mniejsze, wyspecjalizowane portale. Czy Pan też przewiduje taką tendencję?
W Polsce bardzo często artykułowane są bardzo ekstremalne poglądy, dotyczące np. końca gazet drukowanych itp. Ja z kolei mam poglądy dość wyważone. Bardzo dobrym przykładem jest to, że mamy do czynienia z ogromnymi zmianami w technologiach. Moim zdaniem największy sukces odnoszą te firmy, które są ciągle w stanie zmieniać swoją strategię, dodawać nowe produkty w zależności od potrzeb rynku. Proszę popatrzeć na Onet. 10 lat temu Onet był swego rodzaju katalogiem albo - jak kto woli - wyszukiwarką. Gdy pojawił się Google zobaczyliśmy, że jest pewien problem. Zaczęliśmy wtedy produkować kontent, potem dodawaliśmy nowe produkty, takie jak Sympatia, Zumi i wiele innych. Istnieje zatem potrzeba ciągłych innowacji. To samo wyzwanie czeka wszystkie portale obecne teraz na polskim rynku. Zresztą nie tylko portale.
Jest Pan zadowolony z Waszego projektu Virgin Mobile? Jak do tej pory, nie zaistniał on w jakimś szerszym zakresie na naszym rynku…
My dopiero co wprowadziliśmy na rynek tę ofertę i mamy bardzo szerokie plany na najbliższe miesiące z nim związane. Virgin Mobile to projekt, który wymaga czasu. Odbiorcy muszą się przyzwyczaić do tego, że nasza oferta jest bardzo prosta. Inni operatorzy non stop zmieniają swoje oferty, które tak naprawdę są nieprzejrzyste dla odbiorcy. Mam na myśli np. wprowadzanie ofert z nielimitowanymi rozmowami, a potem okazuje się, że są pewne „kruczki”. To znaczy, że owszem, rozmowy są nielimitowane, ale tylko pod warunkiem, jeśli konto zostanie doładowane określoną kwotą. To jest swego rodzaju zabawa promocyjna, a nie oferta. My chcemy działać inaczej, chcemy mieć przejrzystą ofertę bez żadnych „haczyków” (nasza karta ma np. ważność 365 dni, podczas, gdy w przypadku innych sieci prepaid są to zasadniczo 30 dni), a na to potrzeba czasu.
Ilu macie w tym momencie abonentów i kiedy oczekujecie ze strony projektu Virgin Mobile zysków?
Nie ujawniamy jeszcze tych danych. W 2012 roku skupiliśmy się głównie na budowie sieci dystrybucji oraz rozpoznawalności marki. Oba te zadanie wykonaliśmy bardzo dobrze. Startery i doładowania Virgin Mobile dostępne są w całej Polsce, a rozpoznawalność brandu po trzech miesiącach funkcjonowania Virgin Mobile w Polsce osiągnęła wynik ponad 50 procent. Zaczynaliśmy od 10 procent.
Czy Dirlango odczuwa w tym momencie kryzys panujący na rynku reklamowym? Specjalizujecie się w mobile, tymczasem reklamodawcy akurat na tę działkę wydają stosunkowo małe pieniądze…
Ja jestem przekonany, że mobile stanie się bardzo dużą częścią tortu reklamowego, ale też oczywiście nie z dnia na dzień. Tak samo było z reklamą internetową, która stanowiła na początku - powiedzmy - pół procenta wszystkich budżetów, natomiast w tym momencie jest to przynajmniej 20 procent. Według badań, w USA prawie 30 procent czasu przeznaczonego na konsumpcję mediów odbywa się za pośrednictwem urządzeń mobilnych. Oczywiste jest, że jeśli reklamodawcy chcą skontaktować się ze swoimi potencjalnymi klientami muszą dotrzeć tam, gdzie oni są. Inną sprawą jest kwestia modelu biznesowego. Wcale nie jest powiedziane, że np. bannery displayowe znane z portali internetowych sprawdzą się w urządzeniach mobilnych. Zapewne powstaną nowe produkty reklamowe.
Jak Pan sonduje, ile potrzeba czasu na to, żeby rynek mobile urósł do takiego poziomu, jak wspomniany wcześniej internet?
Myślę, że rozmawiamy o perspektywie 2-3 lat.
A co z aplikacją iTaxi, która umożliwia zamawianie taksówek za pośrednictwem smartfona? Czy jej wyniki są zadowalające?
Jesteśmy bardzo zadowoleni z liczby ściągnięć tej aplikacji, zadowalająca jest też liczba kursów. W grudniu mieliśmy ponad 30 procent więcej użytkowników, w porównaniu z wrześniem. Myślę, że na tym polu jesteśmy w pewnym sensie prekursorami, ludzie dopiero przyzwyczajają się do tego, że można zamawiać taxi za pośrednictwem aplikacji. Ten rynek będzie moim zdaniem rósł.
Oprócz Dirlango prowadzi Pan dodatkowo wiele innych projektów inwestycyjnych. Czy ma Pan teraz jakiś szczególnie ciekawy projekt „na oku”?
Ja skupiam się teraz na budowaniu mojej firmy i to jest moje główne zadanie. Oczywiście inwestuję też pieniądze w różne projekty, ale robię to poprzez wyspecjalizowane fundusze, które działają poza granicami Polski. Jest to zupełnie inna działka.
O rozmówcy
Jan Łukasz Wejchert jest absolwentem dublińskiego Portobello Business College (finanse i ekonomia). Pierwszą pracę zaczął na studiach w Browarach Carlsberga w Kopenhadze oraz Merrill Lynch w Londynie. Po obronie dyplomu w 1995 roku znalazł zatrudnienie w Polsce w warszawskich oddziałach ING Barings oraz Deutsche Morgan Grenfell. Specjalizował się w analizach rynku kapitałowego. Związany był z telewizją TVN od chwili jej powstania w 1997 roku. Pełnił funkcję asystenta wiceprezesa stacji. Zajmował się również m.in. analityką finansową. W 1999 roku należał do głównych pomysłodawców i założycieli wortalu Tenbit.pl. Od 2002 roku związany był z Onetem na początku jako wiceprezes, a od czerwca 2004 roku - jako prezes. Z końcem 2011 roku odszedł z Grupy ITI i z Onetu, by na początku 2012 roku założyć własną firmę Dirlango.
Poprzednia 1 2
Dołącz do dyskusji: Łukasz Wejchert: Nadciąga fala mobilna, zmiany nieuniknione