SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Mariusz Ziomecki

z Redaktorem Naczelnym gazety "Super Express" rozmawia Marcin Szumichora

Marcin Szumichora: Jest Pan redaktorem naczelnym "Super Expressu" od prawie czterech miesięcy. Co udało się Panu w tym czasie osiągnąć?

Mariusz Ziomecki: Jestem na tej posadzie od początku kwietnia. Skończyliśmy porządkowanie zbyt kolorowej i chaotycznej makiety. Kończymy zmieniać układ gazety - szło o to, żeby stworzyć jak najwięcej miejsca dla newsów: wydarzenia, ludzie, sport. Radykalnie skróciliśmy porady, podnosząc jednocześnie, jak wierzę, ich atrakcyjność. W nowej wersji Super Express zadebiutuje w kioskach w poniedziałek 28 lipca. Odświeżamy też dodatki, redakcyjnie i layoutowo. Ale najważniejsze jest to, co dzieje się w głównym grzbiecie gazety. Od początku zmieniłem podstawowy program redakcyjny: Super Express znów stał się tabloidem. Staramy się, by był zadziorny, wesoły, pomysłowy, pikantny. Dajemy coraz więcej dobrych zdjęć. Udało się kilkoma tematami wrócić do centrum uwagi, o Super Expressie znów mówi się. I, wierzę głęboko, będzie się mówić coraz więcej, we wszystkich środowiskach. To ma być gazeta dla wszystkich, nie "dla maluczkich", jak wielu wciąż myśli o tabloidach.

A których z Pana pomysłów nie udało się wdrożyć w życie?
Na razie, odpukać, wszystko się udaje.

Czym kieruje się Pan wprowadzając zmiany w "Super Expressie? Czy wzoruje się Pan na czymś?



Nie ma sensu wymyślać nowej metody krojenia chleba. Tabloid to tabloid. Ma być ciekawy. Wzory istnieją w wielu krajach. W każdym można znaleźć ciekawe pomysły. Na koniec jednak gazeta, jak każda, musi odzwierciedlać potrzeby, pragnienia i marzenia naszych konkretnych czytelników. Tu i teraz.

W 2002 roku średnia sprzedaż "SE' wyniosła 299 493 egz. W I kwartale tego roku było jeszcze gorzej, bo tylko 276 858 egz. A jak to wygląda teraz. Czy rośnie sprzedaż gazety?

Zaczęła się poprawiać zaskakująco szybko. Na razie, mimo sezonowego spadku sprzedaży gazet (typowe dla późnej wiosny i lata) my utrzymujemy stan posiadania. A jeszcze nie zaczęliśmy żadnych znaczących akcji promocyjnych. To oznacza, że nieregularni nabywcy zaczęli nas kupować częściej. Wygląda więc, że są zadowoleni ze zmian.

Jakie ma Pan pomysły, aby dalej zwiększać sprzedaż?

Rzeczą redaktora naczelnego jest robić dobrą gazetę. Rzeczą wydawcy jest ją skutecznie promować i sprzedawać. Trzymam się tego podziału pracy. Współpracujemy z szefową Media Express p. Ewą Cieślak blisko i nad wyraz harmonijnie, ale każde z nas skupia się na swoich zadaniach.


Zapowiedział Pan, że nakład "SE" ma liczyć milion egzemplarzy. Kiedy to się może stać i czy jest sens wprowadzać taką zmianę skoro obecnie sprzedaż oscyluje wokół 270 tys. egz.?

To jakieś przekłamanie. Nigdy nie prognozowałem przyszłego nakładu. Co nie znaczy, że nie jestem optymistą. Po prostu w sytuacji, gdy na rynek mają wejść konkurencyjne tytuły, prognozowanie jest wróżeniem z fusów. Nie wiem skąd wziął się ten milion na który Pan się powołuje. Choć można założyć logicznie, że rynek urośnie; tak stało się np. na rynku kolorowych tytułów kobiecych po wejściu zachodnich formatów, tak dzieje się na rynku tygodników odkąd wszedł Newsweek Polska. Ale żeby zaraz milion? Nie mam pojęcia, skąd wzięła się ta pogłoska. Może to echo niegdysiejszych zapowiedzi Grzesia Lindenberga? Niemniej fatem jest, że pracujemy na sukces. Inaczej nie warto rano wychodzić z domu.

Czy jakieś inne zadania, oprócz zwiększenia sprzedaży gazety, postawiło przez Panem kierownictwo Media Express?

Nie.

Po wakacjach pojawią się dwie nowe gazety, które mają konkurować z "SE". Jak duże jest to zagrożenie dla kierowanej przez Pana gazety i ilu czytelników zakładają Państwo, że mogą utracić?

Jak wyjdą, to się będziemy im przyglądać i nad nimi zastanawiać. Na razie robimy swoje.


Jak ocenia Pan szanse rynkowe nowych tytułów Axel Springer Polska i Agory?

Tabloid to wbrew pozorom piekielnie trudny format, jeżeli ktoś chce go robić dobrze. Trzeba naprawdę lubić ten rodzaj gazet, żeby mieć szansę na rynku. W ostatecznym rachunku, wydaje mi się, będzie to w przede wszystkim starcie zespołów redakcyjnych, nie pieniędzy. Pieniądze w biznesie wydawniczym są podstawą, ale w tym wypadku wszyscy trzej wydawcy mają głębokie kieszenie. Zadecyduje więc kreatywność i sprawność zespołów redacyjnych, jakość przywództwa w newsroomie, dziennikarskie jaja i temperament oraz determinacja wydawców, odwaga i wola walki. Wydaje mi się, że Super Express jest w znakomitej sytuacji wyjściowej.

Ilu dziennikarzy 'Super Expressu" odeszło z redakcji do dwóch nowych konkurencyjnych tytułów?

Dwadzieścia kilka osób wywiało do Axla; do Agory chyba nikt.

Czy udało się już uzupełnić brakujące luki i czym się Pan kierował zatrudniając nowych dziennikarzy?

Dobrych zastąpiliśmy dobrymi albo jeszcze lepszymi. Z kilku odejść byłem po cichu zadowolony. W sumie było trochę zamieszania, ale proszę pamiętać, że stać nas na zatrudnianie najlepszych. Na koniec zespół Super Expressu wyszedł z tej próby wzmocniony i dobrze zmotywowany.

Część "starych" dziennikarzy "SE" zarzuca Panu, że promuje, ich kosztem, dziennikarzy, których ściągnął Pan do redakcji. Jak Pan skomentowałby to?

To jakaś kiepska rybka; podpuszcza mnie pan. Kogo niby ściągnąłem i promuję? Opieram się na znakomitej kadrze, którą tu zastałem. A proces rekrutacji i uzupełnień przeprowadzamy wspólnie. Ja zawsze pracuję w taki sam sposób budując zespół: opieram się na najmocniejszych ludziach, jakich mogę znaleźć i daję im trudne zadania. Nikomu nie mebluję działu. Każdy kierownik sam odpowiada za jakość podległego jej lub jemu zespołu.

Wprowadził Pan specjalnie premie dla dziennikarzy za najlepsze materiały. Ile one wynoszą i jaka jest zasada ich przyznawania?

Do 20 tysięcy złotych miesięcznie. Fundusz nagród istniał już przedtem, tyle że rozdzielano go między tłum ludzi za samo przychodzenie do pracy. Ustaliliśmy więc, że nagrody płacimy za dokonania, która rzeczywiście dają gazecie wiatr w żagle. Na razie postanowiliśmy z Tomkiem Lachowiczem (pierwszy zastępca red. nacz. Super Expressu), że zapłacimy 10 tys. za wywiad z posłanką z "kurwikami" w oczkach. Ale kilku innych autorów wyciągnęło już ładny grosz z tego funduszu.

Jak wygląda Pana codzienny dzień pracy w "Super Expressie"?

Obijam się od rana do wieczora, przeszkadzając ludziom.

A tak na serio?

Codzienny? Przychodzę przed 9, czytam gazety i porównuje wydania Super Expressu: pierwsze (na kraj) z późniejszym, więc poprawionym warszawskim. O 9:30 planowanie (w czwartki wcześniej). Potem sprawy różne. Korespondencja, sprawy wydawnicze, czytanie prasy innej, w tym tabloidów. Od 15-16 do wieczora poprawianie kolumn, robienie czołówki. A potem do domu, dwa palce whisky na lód do szklanki, umiarkowanie wody (jak whisky dobra) lub coli (jak podła).

Jakie są Pana plany na najbliższą przyłoić, może jakiś program w telewizji albo w radiu?

W przyszłości odleglejszej zamierzam umrzeć, w bliższej natomiast nie przewiduję większych zmian. Jestem szczęśliwym facetem.

2003-07-22

Dołącz do dyskusji:

 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl