SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Michał Sadowski: polskim startupom brakuje globalnych aspiracji

- Błędem startupów jest zbytnie skupianie się na pozyskaniu inwestora. To sprzedaż jest najważniejsza! Nieliczne projekty upadają przez brak technologii. Większość upada przez brak sprzedaży i klientów. Moje obserwacje są takie, że kasa od inwestora rozpuszcza - ocenia dla Wirtualnemedia.pl Michał Sadowski, prezes Brand24.

Podstawowa różnica pomiędzy polskimi a zagranicznymi startupami to aspiracje. Innymi słowy - to jak wysoko mierzymy z naszym przedsięwzięciem. Wystarczy spytać o to, co będzie miarą sukcesu Twojego projektu. Amerykanie przeważnie powiedzą, że biznes generujący lub warty 100 mln dolarów lub więcej. U nas młodzi przedsiębiorcy powiedzą pewnie kilka, może kilkadziesiąt milionów dolarów. Brakuje nam przykładów ludzi, którzy taki biznes zbudowali. Ludzi, którzy pokazaliby: „hej, i Ty możesz zrobić z Polski globalny biznes warty setki milionów dolarów”.

Startup to firma, która bardzo szybko się rozwija i większość przychodów reinwestuje właśnie we wspomniany rozwój. Startup to również pewna specyficzna kultura pracy i budowy projektów.

W Polsce założenie startupu jest łatwe. Szczególnie w branży internetowej, gdzie inwestując czasami kilkaset złotych możemy stworzyć coś dużego nadrabiając dużą inwestycją własnego czasu. Nie uważam, żeby genialny pomysł był absolutnie kluczowy. 64 proc. najszybciej wzrastających młodych firm w USA to te, które podniosły zwyczajnie istniejący już pomysł do nowego poziomu. To egzekucja ma największe znaczenie, nie pomysł. Możemy zrobić 150-ty portal randkowy, czy z ogłoszeniami, ale jeśli jego wykonanie będzie rozwiązywać problem lepiej niż poprzednie 149 - jest szansa na sukces. Moja rekomendacja to po prostu zacząć coś robić. Żyjemy w czasach, gdzie projekt internetowy można stworzyć bez lub z minimalną wiedzą programistyczną. Sklep możemy założyć na jednej z popularnych platform. Bloga również. Istotne to zacząć działać. Przy odrobinie cierpliwości i chęci - reszta przyjdzie sama.

Skąd wziąć pieniądze na startup? Funduszy i pieniędzy na rynku jest sporo. Naprawdę nietrudno o spotkanie z inwestorem. Moja rekomendacja na tego typu spotkania to sprzedawać produkt/usługę tak jakby to był klient. Większość sytuacji kiedy ktoś oferował mojej firmie inwestycje to przypadki firm, gdzie przychodziłem sprzedać im po prostu mój produkt (np. abonament w moim narzędziu).

Kiedy firma wychodzi ze stadium startupu? Też jesteśmy w fazie przejścia z modelu startupowego do etapu bardziej dojrzałego biznesu. Ten moment jest dość trudny do zdefiniowania, ale według mnie to chwila, w której pozytywne cechy dobrego założyciela i startupowca, zaczynają być jego wadą. Posłużę się przykładem. Uważam, że jestem dobrym startupowcem. Łączę kompetencje sprzedawcy, grafika, programisty, marketera, montażysty wideo, PR-owca itd. We wczesnej fazie projektu tego typu wszechstronność w małym zespole jest bardzo wartościowa. Nie musimy niczego zlecać na zewnątrz. Wszystko robimy sami i to na dobrym poziomie. Przychodzi jednak moment, w którym skala biznesu jest na tyle duża, że jako prezes i założyciel nie mogę robić już sam np. grafiki. Poza tym, że naturalnie prezes powinien skupić się na myśleniu kilka kroków naprzód  - są po prostu ludzie, którzy zrobią większość ze wspomnianych rzeczy lepiej ode mnie. Tak więc ogromnym wyzwaniem jest przeniesienie części moich kompetencji na innych ludzi. Człowiek przyzwyczajony do robienia wszystkiego samemu ma z tym problemy i dlatego moje zalety z fazy startupu stają się moimi wadami w fazie dojrzałego biznesu. Wadami, które mogłyby zahamować rozwój firmy.

Błędem startupów jest zbytnie skupianie się na pozyskaniu inwestora. To sprzedaż jest najważniejsza! Nieliczne projekty upadają przez brak technologii. Większość upada przez brak sprzedaży i klientów. Moje obserwacje są takie, że kasa od inwestora rozpuszcza. Dlatego dobrze z niej skorzystać dopiero w momencie, w którym mamy już pierwsze przychody, model biznesowy jest dobrze zaprojektowany i potrzeba środków, aby to wyskalować.

Termin „startup” nie jest zarezerwowany dla którejkolwiek grupy wiekowej. Ot przykład mojego Taty, który w wieku 50 lat stworzył swój pierwszy startup (serwis dla gitarzystów i wokalistów - wyszalnia.pl). Nigdy nie jest za późno na realizację marzeń.


Michał Sadowski, prezes Brand24

Dołącz do dyskusji: Michał Sadowski: polskim startupom brakuje globalnych aspiracji

6 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Jan Wojciech Ryszardowski
Prezesie a co z Pino?
odpowiedź
User
Michał Globalny
Większość "pomysłów" polskich startupów to kopie zachodnich rozwiązań. Więc niby po co maja się pchać tam gdzie wymyślono ich biznes ;)
odpowiedź
User
Aleksander Kuś @kivlov84
Michał ma dużo racji: na palcach jednej ręki można policzyć polskie startupy z aspiracjami większymi niż osiągnięcie dochodów wyższych od ponoszonych kosztów + nadzieja na pozyskanie inwestora, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przemieni nasz biznes w kurę znoszącą złote jajka.

Otóż nie, nie przyniesie - najważniejsza jest konsekwencja w dążeniu do realizacji założonych celów. Masz plan? Zacznij go realizować, nie pisz biznesplanów na rok z góry, które po kilku miesiącach będą nieaktualne, stwórz produkt/usługę, pokaż go ludziom, zbierz opinie i udoskonalaj go. Ważne by robić to konsekwentnie i nie zniechęcać się. Jeżeli produkt będzie dobry (i sami będziemy wiedzieć, że jest dobry) zdecydowanie łatwiej będzie do sprzedać inwestorowi.

Jeśi chodzi o przechodzenie z fazy startupu do etapu biznesu to faktycznie, jest coś na rzeczy z niechęcią założycieli do przenoszenia kompetencji na pracowników, ale tu też dużo zależy od cech charakteru :))
odpowiedź