Jarosław Kaczyński o obecności dziennikarzy przy granicy polsko-białoruskiej: nie widzę sensu i potrzeby
- Nie widzę sensu i potrzeby. Szczególnie że tutaj jest niestety bardzo wiele złej woli - stwierdził wicepremier i szef PiS Jarosław Kaczyński pytany, czy dziennikarzy będą mogli relacjonować kryzy migracyjny przy granicy polsko-białoruskiej. Kaczyński powtórzył tezę, że słodycze dzieciom przewiezionym do ośrodka Straży Granicznej w Michałowie, rzucali fotoreporterzy.
W trakcie wywiadu w RMF FM w odpowiedzi na uwagę Krzysztofa Ziemca, że dziennikarze w czasie wielu wojen przygotowywali relacje z linii frontu, Jarosław Kaczyński przywołał wojnę w Wietnamie. - Ona właśnie została przegrana, dzięki temu, że na pierwszej linii byli dziennikarze – stwierdził.
Lider PiS zapewnił, że dziennikarze nie są niezbędni na terenie stanu wyjątkowego przy granicy polsko-białoruskiej. - Nie widzę sensu i potrzeby. Szczególnie że tutaj jest niestety bardzo wiele złej woli. Gdyby w Polsce było normalnie, gdyby nie było opozycji totalnej, tylko normalna opozycja. Gdyby ten język nie był tak potworny, zdegradowany, wzulgaryzowany, to byśmy mogli normalnie rozmawiać - dodał lider PiS.
Nie zgodził się z tezą, że taki zakaz obecności dziennikarzy na terenie stanu wyjątkowego jest ograniczeniem wolności słowa. - Granicą każdej wolności są elementy, które określają wolność innych ludzi. Ja nie czuję się człowiekiem wolnym, kiedy słyszę, że mam wy… i tak dalej, albo żeby organizację, do której należę, właśnie należ - i już nie będę tego cytował - powiedział Kaczyński. -
- To nie jest cenzura, to stosowanie cywilizowanych reguł, a nie doprowadzanie do zdziczenia - podkreślił szef rządzącej partii.
Fotoreporterzy polemizują z Kaczyńskim ws. rzucania słodyczy
Jarosław Kaczyński odniósł się też do sytuacji sprzed dwóch tygodni, jak fotoreporterzy robili zdjęcia, gdy osoby zza płotu ośrodka Straży Granicznej w Michałowie rzucały słodycze przebywającym tam dzieciom imigrantów. Media publiczne i prawicowe podały, że słodycze były rzucane także przez dziennikarzy, obecni na miejscu reporterzy Onetu dementowali te doniesienia.
- Widzę, jak reporterzy, fotografowie rzucają cukierki i dzieci przybiegają, to wiem, że jakby podejść pod płot jakiegoś przedszkola i też rzucić cukierki, to dzieci też przybiegną - stwierdził Jarosław Kaczyński na antenie RMF FM.
- Chodzi mi o to, żeby nie czynić z sytuacji wymyślonych sytuacji faktycznych. Te dzieci zostały objęte odpowiednią opieką - podkreślił.
Do tych słów odniosło się na Twitterze Stowarzyszenie Fotoreporterów. - Pan Premier Jarosław Kaczyński powiela kłamstwo: w Michałowie fotoreporterzy rzucali dzieciom migrantów cukierki. Co Pan robi @KZiemiec? Nie wie jak było, ale pyta Pan o sprawę? Dziennikarstwo nie polega na wyglądaniu, a na sprawdzaniu informacji - napisało.
- Migranci na terenie SG w Michałowie przebywali kilka godzin. Agnieszka Sadowska (to fotoreporterka „Gazety Wyborczej” - przyp.), której zdjęcia pokazano w czasie debaty sejmowej, pracowała tam 4 godziny. Jedzenie i inne przydatne rzeczy przynieśli działacze organizacji pomocowych i mieszkańcy. To oni je podali dzieciom - opisano.
- Tak w stołecznej GW napisano, że AS kupiła ciastka.Już to prostowaliśmy. AS przyjechała pod siedzibę SG. Zrobiła zdjęcia (blondynka z aparatem na filmie) Po kilku godz. pojawił się pomysł, by kupić dziecku mokre chusteczki.Po zrobieniu zdjęć pojechała po nie AS. Kupiła ciastka - dodano.
Migranci na terenie SG w Michałowie przebywali kilka godzin. Agnieszka Sadowska, której zdjęcia pokazano w czasie debaty sejmowej, pracowała tam 4 godziny. Jedzenie i inne przydatne rzeczy przynieśli działacze organizacji pomocowych i mieszkańcy. To oni je podali dzieciom.2/3
— Stowarzyszenie Fotoreporterów (@SFotoreporterow) October 16, 2021
Stan wyjątkowy przy granicy od półtora miesiąca
Stan wyjątkowy na terenie przy granicy polsko-białoruskiej został wprowadzony na początku września na 30 dni, Sejm zdecydował o tym na wniosek prezydenta. Natomiast na początku października został przedłużony o 60 dni.
W połowie września 30 redakcji podpisało się pod wspólnym apelem do rządzących dotyczącym zakazu pracy dziennikarzy w strefie przy granicy polsko-białoruskiej objętej stanem wyjątkowym. - Działania władz sprzeczne są z zasadą wolności słowa - czytamy w deklaracji. Z kolei Reporterzy bez Granic ogłosili „stan wyjątkowy dla wolności prasy” w Polsce.
Na początku września dziennikarz Onetu, Bartłomiej Bublewicz wraz ze swoim operatorem usłyszeli zarzuty w związku z relacją, którą nadali z objętego obostrzeniami Usnarza Górnego. - Ostatnia rzecz, jaką chciałbym zrobić, to łamanie prawa – mówił nam dziennikarz.
Z kole pod koniec zeszłego miesiąca trójka dziennikarzy, pracujących dla telewizji Arte i AFP, została zatrzymana przez policję za wjechanie na obszar stanu wyjątkowe. Dziennikarze twierdzili, że znaleźli się tam omyłkowo, sąd ukarał ich naganą.
Dołącz do dyskusji: Jarosław Kaczyński o obecności dziennikarzy przy granicy polsko-białoruskiej: nie widzę sensu i potrzeby
Jak będzie miał założone dwa z tej samej pary.