SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Jego film był światowym hitem YouTube'a, potem walczył w MMA. „Awans z prankstera na wyrocznię polskiego YouTube'a”

Kilkanaście lat temu jego wideo, w którym straszył ludzi psem przebranym za pająka, stało się światowym hitem na YouTubie. Ale od tego czasu Sylwester Wardęga przeszedł długą drogę. - Z głupka ulicznego wyrósł na sędziego trybunału. Jest wyrocznią w sprawach influencersko-youtube'owych - ocenia Jakub Wątor.

„My name is Sylwester Adam Wardega and im not very talented so i decided to make people laugh”. Czyli „nazywam się Sylwester Adam Wardęga i nie jestem zbyt utalentowany, więc postanowiłem rozśmieszać ludzi”. Takiej treści napis wita odwiedzających youtube'owy kanał Wardęgi, niegdyś najpopularniejszego polskiego twórcy internetowego.

Miał największą liczbę subskrypcji wśród polskich youtuberów do 2018 roku, kiedy wyprzedził go Blowek.

Blowek, czyli Karol Gązwa urodził się pod koniec 1996 roku. Natomiast Sylwester Adam Wardęga przyszedł na świat ostatniego dnia oficjalnego istnienia Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej – 31 grudnia 1989 roku – w Mławie. Od 17. roku życia zmaga się z cukrzycą typu 1 (o czym sam wspominał, m.in. a audycji Michała Figurskiego w Radiu Zet). Przeprowadził się do Warszawy na studia, których nie ukończył (logistyka i psychologia). Przez pewien czas mieszkał w Kenii, skąd nagrywał vlogi. Planował także rozszerzenie działalności na rynek indyjski.

Pranki, czyli kawały, psikusy – to była specjalność Wardęgi. Największy hit, który osiągnął globalną popularność to... wideo, w którym pies przebrany za pająka straszy przechodniów. Do dziś wideo doczekało się 183 mln wyświetleń, a tuż po premierze było najpopularniejszym filmem na YouTubie w skali świata.

Film, w którym „trenuje” policjantów i strażników miejskich (uciekając, kiedy chcą go spisać za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym), przyniósł mu popularność, ale i problemy z prawem. Za wprowadzanie w błąd funkcjonariuszy (art. 66 Kodeksu wykroczeń) ukarano go grzywną w wysokości 500 zł.

To jednak nie był koniec jego kłopotów z wymiarem sprawiedliwości. W 2015 roku za film „Grandpa Prank”, na którym udawał, że biega po centrum handlowym Złote Tarasy bez bielizny, sąd skazał go na miesiąc pozbawienia wolności.

Obecnie kanał SA Wardega subskrybuje 3,58 mln osób, a 46 filmów miało w sumie ponad 791 mln wyświetleń. Niewiele jednak się tam dzieje: ostatni materiał, „Epic Statue Prank (SA Wardega) feat. The Hungama Films”, w którym ucharakteryzowany na posąg człowiek straszy przechodniów (2,9 mln wyświetleń) opublikowano na początku 2019 roku.

Commentary zmiast pranków

Wardęga skupia się na innym kanale. WATAHA – Krulestwo, bo tak się ów zwie, subskrybuje 1,19 mln osób, a zamieszczone tam 322 filmy odnotowały do tej pory niemal 193,5 mln wyświetleń. Tam youtuber uprawia gatunek zwany „commentary”, czyli komentuje działania kolegów po fachu bądź przeprowadza z nimi rozmowy.

Publikuje także interwencyjne filmy. Po tym, jak w 2021 roku zapowiedział walkę z influencerami i agencjami reklamującymi produkty wątpliwej jakości, kilka z nich (m.in. Wersow) publicznie przeprosiło. Oskarżał także Ekipę Friza m.in. o naruszenie własności intelektualnej i praw autorskich. Spór o plagiaty toczył również z Vogule Poland.

Wardęga zajął się także zgoła inną działalnością. Zaangażował się w biznes freak fight show, zarówno jako prowadzący gale (Fame MMA i Hype MMA), jak i ich uczestnik.

W formule MMA 6 marca 2021 roku zmierzył się z innym youtuberem, Kacprem „Blonskym” Błońskim, przegrał w pierwszej rundzie (nie odklepał w matę mimo duszenia i stracił przytomność). Pół roku później starł się dla federacji Fame MMA w pojedynku bokserskim z Danielem „Dannym” Ferrerim (również youtuber). Tę walkę również przegrał, po drugiej rundzie nie był zdolny do kontynuowania pojedynku.

Pod koniec ub.r. Wardęga wydał oświadczenie, w którym zażądał zwolnienia z Fame MMA Jacka Murańskiego. Ostatecznie federacja nie przedłużyła kontraktu ani Murańskiemu, ani Wardędze.

To jednak nie przeszkodziło, by szefowie Fame MMA Michał „Boxdel” Baron i Wojciech Gola wraz z Wardęgą i Błońskim powołali w tym roku projekt GOATS, którego rozrywkowe produkcje mają być skierowane do bardziej dojrzałych widzów. Wynajęli wartą 15 mln zł willę w okolicach Warszawy, w której wcześniej powstawało reality show Warsaw Shore. W środku mieści się m.in. prywatny klub muzyczny, a także profesjonalna montażownia i studia nagrań.

Czytaj też: Czy influencerzy reklamują produkty, których nie używają? Lil Masti w ogniu krytyki

Szeryf internetu

O ścieżkę kariery Wardęgi pytamy Kamila Bolka, byłego CMO świadczącej usługi z zakresu influencer- i wideomarketingu Grupy LTTM, obecnie niezwiązanego na stałe z żadną agencją. - Pranki na YouTubie dawno już odeszły do lamusa, krótkie formy i rozrywkowe treści przejął TikTok, tam jest tego zdecydowanie więcej. Na YouTubie to format sprzed dekady, serwis bardzo się zestarzał, więcej jest tam teraz treści specjalistycznych, poradnikowych, naukowych czy hobbystycznych. Rozrywkowe treści przejęli natomiast twórcy lifestyle'owi, jak ekipa Friza – mówi Bolek.

- Wardęga dobrych kilka lat temu przebranżowił się z pranków. Mocno zajął się youtuberstwem interwencyjnym i commentary. Teraz jest w grupie twórców GOATS, z którymi podejmuje różne inicjatywy. Chciał robić najazdy na patosteamerów, trochę ogłosił się szeryfem internetu. Idea na pewno jest słuszna, ale metody bywają kontrowersyjne – dodaje ekspert.

Bolek przyznaje wprost, że nie pamięta, ile lat temu Wardęga opublikował ostatnie wideo z prankiem. - Format się wyczerpał. Sylwester nie współpracuje też raczej z topowymi brandami, bo twórcy commentary video są mniej atrakcyjni dla reklamodawców. Poruszają kontrowersyjne treści, zachowują się jak dziennikarze. Wardęga się w tym odnajduje i nadal robi swoje. Przeformatował się – ocenia Bolek.

Inny ekspert rynku, który pragnie zachować anonimowość, jest w stosunku do youtubera bardziej krytyczny. - Film o pająku był wiralem przez jakiś czas, ale to było kilka dni. Jeżeli ktoś uważa, że dużo wyświetleń pod filmem to sukces, a wideo niby jest zabawne, bo ktoś przebrał psa za pająka, jeżeli ktoś ma takie poczucie humoru, to super – ironizuje. - Wardęga to osoba, która nigdy nie przepracowała ani jednego dnia, uważam, że jest szkodliwy – dodaje. Czy szkodliwe są też filmy youtubera, w których choćby krytykował influencerów za reklamowanie produktów, o których nie mają pojęcia? - On to robił dla atencji, bo to żarło. Przestało żreć, przestał to robić. To nie jest osoba, która robi coś altruistycznie. Atencjusz, w najgorszym tego słowa znaczeniu – ocenia jednak ekspert.

Autorytet i wyrocznia

Zupełne inne zdanie ma Jakub Wątor, dziennikarz technologiczny i redaktor prowadzący Spider's Web+. - Przeszedł bardzo dużą ewolucję. To jeden z najstarszych polskich youtuberów, zarówno stażem, jak i wiekiem. Dla dzisiejszej sceny youtube'owej w pewnym sensie jest autorytetem i wyrocznią. Zaczynał kilkanaście lat temu od pranków, przebierał psa za pająka albo siebie za lekarza i łapał kobiety za piersi na ulicy czy uciekał policjantom na drzewo. To najprostsza rozrywka, według mnie jeden z głupszych i bardziej irytujących formatów wideo w sieci – ocenia Wątor.

- W pewnym momencie zorientował się jednak, że czas wyrosnąć z głupich pranków, przebierania się i biegania po ulicach – dodaje dziennikarz. - Miał wtedy problem, bo kiedy przestał działać w prankach, w branży youtube'owej mówiło się wręcz o upadku Wardęgi. A potem, do dziś zresztą, mówi się o jego wielkim powrocie – podkreśla. Zdaniem Wątora, ewolucja ta nie była bezbolesna. - Kiedy skończył z prankami, do końca nie wiedział, co ma robić, czym się zająć. Jedni szli w filmy z grami, inni w muzykę, jeszcze inni próbowali biznesów w influencer marketingu. A Wardęga się zawiesił, to był moment, gdy upadał – mówi.

- Na bazie pranków zbudował jednak społeczność i to go uratowało: wymyślił społeczność, nadał jej nazwę, wymyślił specyficzne zachowania, odzywki. I to ona sprawiła, że Wardęga się utrzymał, a potem znalazł sposób na siebie: to było commentary video – ocenia dziennikarz Spider's Web+. - Wrócił na szczyt, a dzięki długiej historii, długiemu CV, automatycznie poczuł się niezależny i mocny, nikomu nie musiał się podlizywać. Miał historię, legendę, wyniki. Dzięki tej niezależności stał się wyrocznią polskiego YouTube'a. I ten awans z prankstera na wyrocznię jest ogromnym skokiem ewolucyjnym, ogromnym jego sukcesem. Z głupka ulicznego wyrósł na sędziego trybunału – dodaje Wątor.

Dziennikarskie zacięcie

W jakich sferach wyroki feruje? - Jest wyrocznią w sprawach influencersko-youtube'owych. On zna mnóstwo ludzi, kulisy akcji i sytuacji. Może dawać użytkownikom insiderskie informacje – uważa dziennikarz. - Jest bardzo długo na YouTubie, a pewne schematy się tam powtarzają. Co kilka lat ktoś znany wyśle zdjęcie siusiaka nastolatce, ktoś będzie zapieprzał samochodem i rozwinie się debata o prędkości. To wszystko już było i Wardęga jako dziadek polskiego YouTube'a – on się zresztą czasem sam tak nazywa – już to przerabiał, może widzom tłumaczyć, dlaczego tak, a nie inaczej się zachować. Co jest dobre, a co złe w kwestii zachowań polskich influencerów. W kwestii moralności czy dobrych obyczajów – zaznacza Wątor.

- Dobre obyczaje w internecie powoli, ale coraz bardziej zbliżają się do dobrych obyczajów w świecie realnym. To choćby tępienie w sieci szybkiej jazdy, reklamowania alkoholu czy hazardu nieletnim. Takie rzeczy nie są już w internecie mile widziane i między innymi Wardęga zwraca na to uwagę, rozwijając w ten sposób dobre obyczaje. Jest komentatorem, mającym świetne kontakty, więc wiele może się dowiedzieć i przekazać informacje dalej – dodaje.

Jest jeszcze jedna ważna zdaniem Wątora rzecz, która decyduje o wartości youtubera. - Ma wśród tych wszystkich commentary youtuberów dziennikarskie zacięcie. Umie dojść do źródeł, sprawdzić dokumenty. Dla dziennikarzy to podstawy, ale dla influencerów nie jest to normą – podkreśla. - Często tego nie robią, a Wardęga to robi, nie zawsze, ale przynajmniej czasem. Widać to było, gdy inny influencer, Konopski, ogłosił, że Leksiu z Teamu X wysłał zdjęcie penisa nieletniej. Były krzyki, że to pedofilia, Leksiu został skancelowany. Dopiero Wardęga zaczął drążyć i okazało się, że żadna pedofilia, bo dziewczyna miała 16,5 roku. Wtedy też wkręcił się w to, zaczęło się jego poważne commentary – przypomina Wątor.

- To wszystko sprawia, że jako komentator tej sceny dla odbiorców internetu jest kimś takim, jak piętnaście lat temu była Karolina Korwin-Piotrowska dla świata celebrytów: jedyna ekspertka od celebrytów – uważa dziennikarz.

Dołącz do dyskusji: Jego film był światowym hitem YouTube'a, potem walczył w MMA. „Awans z prankstera na wyrocznię polskiego YouTube'a”

23 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Opo
Autor gościa jakich dziś pełno na tiktoku próbuje kreować na autorytet i wyrocznie ? Normalnie ja bym czytał Żywoty świętych ten pan poprostu nie może postąpić źle.

WM ja rozumiem ze kolega o koledze pisze ale nie i promocja ma jakieś granice
42 10
odpowiedź
User
Ktoś
Gość który gdyby jutro zniknął nie wydarzyło by się nic
46 9
odpowiedź
User
asdfgh
Wyrocznia? Która straszyła ludzi na ulicach psem przebranym za pająka? Czy długo jeszcze będziemy takich patoli traktować jako pełnoprawnych uczestników rynku mediów, gdzie poza tym są NYT, CNN, TVP, Polsat, TVN itd, itp?
I mam nadzieje, że ten pan W. opłaca składki na ZUS, bo nie mam ochoty utrzymywać go na starość...
0 0
odpowiedź