SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Wielcy nieobecni w polskim streamingu. Tych seriali tam nie znajdziesz

Wydawać by się mogło, że skoro na rodzimym rynku działa tak wiele platform streamingowych, znajdziemy tam każdy popularny serial, łącznie z hitami sprzed lat. Okazuje się jednak, że wciąż w ofercie bibliotek streamingowych istnieje kilka białych plam, które domagają się szybkiego zapełnienia. Jakich seriali nie obejrzymy na VoD?

„Roseanne”, ABC „Roseanne”, ABC

W naszym zestawieniu skupiliśmy się na bardzo popularnych serialach emitowanych w Polsce w minionych trzech dekadach. W latach premierowej emisji telewizyjnej cieszyły się dużym zainteresowaniem wśród polskich widzów i wielokrotnie pojawiały się na forach dyskusyjnych pytania o ich dostępność. Skoro amerykańskie „The Office” możemy oglądać na Netfliksie, SkyShowtime i Prime Video, to dlaczego poniższych seriali nie znajdziemy na żadnej platformie?  

1. „Roseanne” (1988-1987) i „The Conners” (2018-)

   
Serial komediowy stacji ABC opowiadał losy rodziny Connerów i na przykładzie ich losów, pokazywał życie amerykańskiej klasy robotniczej. Roseanne była wygadaną, pewną siebie matką i żoną, która nie mieściła się w klasycznym kanonie urody. Jako bohaterka plus size wyprzedziła swoje czasy.

Connerowie nigdy nie byli zamożni, problemy finansowe stanowiły część ich codzienności. Serial ciekawie komentował amerykańską rzeczywistość przełomu lat 80. I 90. Mimo że to produkcja komediowa, nie unikała komentarzy społecznych.

Podobnie jest w kontynuacji „Roseanne”, czyli serilau „The Conners”, z którego obsady  - w efekcie skandalu - zwolniona została Roseanne Barr, a jej bohaterka uśmiercona. „The Conners” skupia się na życiu owdowiałego Dana (w tej roli John Goodman), jego dorosłych już dzieci i wnuków.

2. „Ally McBeal” (1997-2002)

   
Serial ważny dla pokolenia młodych kobiet dorastających pod koniec lat 90., gdy trafił do Polsatu. Tytułowa bohaterka serialu Ally McBeal (grana przez Calistę Flockhart) jest prawniczką, ma 30 lat i pracuje w bostońskiej kancelarii prawniczej Cage & Fish, prowadzonej przez jej kolegę ze studiów.

W firmie Ally spotyka swoją pierwszą miłość – z Billym spędziła swoje dzieciństwo, z nim dorastała; rozłączyły ich odległe miejsca studiów, chociaż kierunek ten sam – prawo. Billy Thomas (Gil Bellows) jest już żonaty, a jego żona (Georgia Thomas – w tej roli Courtney Thorne-Smith) również pracuje w kancelarii.

Każdy odcinek serialu opowiada o innej sprawie sądowej, którą zajmuje się bohaterka. Ally jest osobą z bogatym życiem wewnętrznym, co stanowi ważny element fabularny. To o czym marzy w ciągu dnia, stanowi część serialowych wizualizacji, które jako widzowie oglądamy w głowie Ally.

3. „Przystanek Alaska” (1990-1995)

   
Serial, podobnie jak „Miasteczko Twin Peaks”, operuje pojęciem przybysza wdzierającego się w tkankę małej lokalnej społeczności. U Lyncha był to agent Dale Cooper, a w serialu CBS jest to młody lekarz, doktor Joel Fleischman. Musi on odpracować staż po ukończeniu studiów medycznych i nie jest szczęśliwy, że akurat miejscem, które przypadło mu w udziale jest Cicely. Jako mieszkaniec Nowego Jorku nie może przyzwyczaić się do małomiasteczkowego stylu życia. Przydzielony mu mały, drewniany domek nie spełnia jego standardów, a konieczność ciągłych napraw i samodzielnej konserwacji powoduje, że chciałby jak najszybciej wrócić do prawdziwego domu i swojego życia.

Z jednej strony widzimy Amerykę nostalgiczną – tęskniącą za swoimi korzeniami (stale obecny wątek rdzennych Amerykanów nie tylko jako karty w historii Stanów Zjednoczonych, ale także jako budulca ekosystemu współczesności), z drugiej strony jest to Ameryka republikańska, nieufna obcym, nieznanym przybyszom, zamknięta w sobie, niechętna zmianom. Serial w latach 90. emitowała TVP2. 

4. „Murphy Brown” (1988-1998, 2018)

  
Sitcom święcił triumfy na przełomie lat 80. i 90., w Polsce pokazywał go TVP1. Pokazywał realia pracy w redakcji telewizyjnej. Murphy Brown (w tej roli Candice Bergen) to świetna dziennikarka, która samotnie wychowuje syna i pokazuje nam, jak zmienia się telewizja newsowa końca XX wieku. Pomysł na wznowienie serialu został zrealizowany w 2018 i okazał się porażką frekwencyjną. Mimo że nowe odcinki starają się iść z duchem czasu i pokazują, jak bohaterka radzi sobie z technologiami cyfrowymi i mediami społecznościowymi, to jednak nie wystarczyło, aby przyciągnąć widownię do telewizorów. Widzów zraziło też, że serial jednoznacznie opowiedział się przeciwko ówczesnemu prezydentowi, czyli Donaldowi Trumpowi i toczył swoistą wojnę światopoglądową z republikańską wizją świata. Niektórzy uznali, że nie ma na to miejsca w sitcomie.

Murphy Brown jako idolka pokoleń młodych dziewczyn marzących o podobnej karierze pod koniec lat 90. wróciła i nie trafiła w moment. Nie znalazła odbiorczyń identyfikujących się z jej sytuacją – aktywnych zawodowo i szukających nowego pomysłu na działalność zawodową kobiet po 60. roku życia.

5. „MacGyver” (1985-1992 i 2016-2021)

 
Któż nie pamięta MacGyvera (Richard Dean Anderson), który był w stanie z paczki zapałek zrobić szalupę ratunkową albo skuteczne narzędzie do samoobrony? Serial produkowany był w latach 1985-1992, do polskich ramówek – podobnie jak „Dynastia” – trafił w latach 90. Nadawały go TVP1, Polonia 1 i Polsat. 

„MacGyver” do dzisiaj jest wyznacznikiem dobrej produkcji sensacyjnej, do której widzowie chcą wracać mimo wielu fikołków fabularnych. Wbrew gatunkowi, bohater rozwiązywał konflikty pokojowo, unikał broni palnej, a także miał wszechstronną wiedzę, która w każdym odcinku przydawała się w najmniej spodziewanym momencie. Fani serialu doczekali się też dwóch filmów pełnometrażowych.

Z powodu nostalgii za produkcjami lat 80., powstała nowa wersja telewizyjnego hitu, czyli „MacGyver” z Lucasem Tillem w roli głównej. Młody MacGyver podkreśla swoje wykształcenie i czas spędzony na MIT, doświadczenie wojskowe i osiągnięcia naukowe. Na szczęście, bohater nie traktuje się siebie zbyt poważnie, co sprawia, że seria nie jest tak fatalny jak mógłby być. Widownia nieznająca wersji poprzedniej, może potraktować tę produkcję jako kolejny średniak proceduralny, jakich w ramówkach pełno. Gorzej z widzami znającymi oryginał, tym trudno będzie uwierzyć Lucasowi Tillowi, że jest w stanie wejść w buty Richarda Deana Andersona.