"Idę na wojnę z szatanem". Patostreaming w internecie nadal ma się dobrze
- Idę na wojnę z szatanem - oznajmiła krakowska patoyoutuberka, której odebrano dziecko. Wcześniej na swoich lajwach piła alkohol i tańczyła. Zdaniem ekspertów, patostreaming to ciągłe przekraczanie granic. - Prześcigają się w kontrowersjach i robieniu coraz bardziej niedopuszczalnych rzeczy. To bardzo niebezpieczne zjawisko - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Angelika Zaręba, marketing manager w LTTM.
Patostreaming to transmisja internetowa na żywo, prowadzona w serwisach, które na to pozwalają, np. YouTube, W trakcie takiej relacji prezentowane są zachowania, które nie są zgodne z normami społecznymi, takie jak libacje alkoholowe, przemoc, bójki, wulgaryzmy. Widownię najczęściej stanowią nastolatki.
Kilka lat temu Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę opublikowała raport, z którego wynika, że 84 proc. nastolatków w wieku 13-15 lat zetknęło się z pojęciem patostreamingu, a 43 proc. badanych regularnie ogląda takie transmisje. YouTube w 2016 r. umożliwił wszystkim internautom nadawanie przekazów streamingowych.
Kontrowersyjni youtuberzy
Jednym z najbardziej znanych patrostreamerów był Gural, który podczas transmisji namawiał 12- i 13-letnie dziewczynki do rozbierania się przed kamerami. Jeden z jego lajów miał niemal 15 mln wyświetleń. Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych złożył na niego doniesienie i Gural dostał zakaz publicznego występowania. Został tez skazany na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za "rozpowszechnienie wizerunku nagiej małoletniej".
Z kolei Rafatus był znany z tego, że upijał się na żywo aż do utraty przytomności, Wymiotował, wyzywał i bił swoja partnerkę Marlenkę, a ona też mu nie zostawała dłużna. Influencer przeżył metamorfozę i dzisiaj na TikToku prezentuje swoją nową twarz.
@nbrafatus Głównym celem na rok 2023 to każdego dnia starać się być lepszym od samego siebie z wczoraj. Wszystkiego dobrego! Pozdrawiam! #inspiration #emotional #true ♬ Get You The Moon - Kina
- 23 grudnia 2019 roku zrobiliśmy ostatni patostream z moją byłą partnerką Marleną. Następnie trafiłem na detoks do szpitala i terapię do ośrodka w Gryficach, w którym spędziłem 58 dni. Kiedy wyszedłem, czułem strach, że ktoś mnie rozpozna, zwyzywa, wyrzucą mnie z pracy. Wiedziałem, że w Polsce nie mam czego szukać. Towarzyszyła mi straszna fobia społeczna, depresja i ciągły strach przed ludźmi - mówi nam Rafał.
Przyznaje, że związek z Marleną był toksyczny. - Kiedy w latach 2017-2019 robiliśmy patostreamy, podniosłem na nią rękę. Źle się z tym czuje do tej pory. To był strasznie toksyczny związek. Wiedzieliśmy oboje, że im bardziej kontrowersyjne show, tym więcej będziemy mieli widzów, a co za tym idzie przychodów. Ona biła mnie, ja ją - dodaje były patostreamer. Zapewnia, że dzisiaj już nie pije i pracuje.
- Staram się pokazywać ludziom to, co na co dzień sobie udowadniam - jak każdego dnia staję się lepszym od samego siebie z wczoraj. Motywuje mnie wsparcie i uznanie ludzi. Chcę być dla ludzi z problemami inspiracją i nadzieją i przestrogą dla młodzieży, aby uważali na pułapki związane z łatwym zarabianiem poprzez patostreamy na internecie. Nie wiem co będzie jutro, ale wiem co jest dziś i pamiętam co było wczoraj. Chcę być dobrym człowiekiem i już nigdy nie wjechać na autostradę do piekła - przekonuje Rafał.
Afera z Kamerzystą
W kwietniu 2021 r. Polską wstrząsnął skandal z patoyuberem Kamerzystą, który znęcał się nad 18-letnim niepełnosprawnym chłopakiem, każąc mu wykonywać za pieniądze upokarzające zadania, np. jeść zwierzęce odchody czy skakać do kontenera na śmieci, Film zamieszczony na YouTube obejrzało ponad pół miliona osób. Potem zniknął z sieci, a Kamerzysta trafił do aresztu i usłyszał zarzuty.
Ówczesny minister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz zapowiedział walkę z patrostreamingiem i demoralizacją młodzieży w sieci. Czy dał radę?
- Wydawało się, że po wielu skandalach z udziałem patostreamerów sytuacja się uspokoi. Niestety, zawsze trafi się ktoś, kto będzie chciał zdobyć rozpoznawalność najprostszą drogą - kontrowersją. Jeżeli na platformach widzimy takie treści, najlepszym sposobem jest ich zgłaszanie bezpośrednio do supportu. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby taki kontent nie generował zainteresowania, a co za tym idzie wyświetleń i reakcji - powiedziała portalowi Wirtualnemedia.pl Angelika Zaręba, marketing manager w LTTM (LifeTube, Gameset).
- Nie zgodzę się z tym, że YouTube sobie nie poradził z tym problemem. Trzy-cztery lata temu powoli wyczyścił patokanały na platformie. To trochę trwało, ale większość patostreamerów przestało nadawać. Niektórzy dostali dożywotni zakaz publikacji na YouTube i firma się tego konsekwentnie trzyma. Znam przykład, gdy youtuber chciał wrócić na platformę, bo przecież minęło kilka lat, chłopak dojrzał, ożenił się, ma dziecko. Zaczął robić nowy kanał, fajny, Szybciutko zgromadził ponad 200 tys subskrybentów i co? Nie minęły 3 tygodnie i jego kanał poleciał w Kosmos. Dożywotni ban! Zatem YouTube sobie radzi. Oczywiście, reakcja platformy nie jest szybka jak cios boksera, raczej jak walec. Powoli, ale pewnie - uważa Paweł Kwaśniewski, reżyser, producent i partner w Fat Frogs Media.
Czytaj także: Patoyoutuber "Kamerzysta" skazany na prace społeczne za pobicie 66-latka
Ela Gawin i jej uniwersum
Duża popularnością w necie nadal cieszy się Krzysztof Kononowicz, który niegdyś kandydował na prezydenta Białegostoku. Filmy z jego udziałem można zobaczyć na profilu Szkolna Universe na YouTube. Niektóre wideo osiągają 100-200 tys. wyświetleń.
Ostatnio sporą popularność na YouTube i coraz więcej subskrybentów zyskuje Ela Gawin z Krakowa, która przedstawia się jako „dziennikarka, blogerka i youtuberka”. Ma ponad 16 tys. subskrybentów, ale ich liczba codziennie rośnie. Organizuje dwa razy w tygodniu lajwy, w piątek i niedzielę, zachęcając swoich widzów, aby przysyłali jej alkohol i jedzenie.
Youtuberka często prowadzi transmisje pijąc alkohol i wchodząc w sprzeczki ze swoim partnerem Markiem, który na co dzień mieszka na Pomorzu. Pozwala też na obrażanie się w donejtach za 5 czy 10 zł (ich teksty są wyświetlane i czytane w czasie jej streamu).
W listopadzie ubiegłego roku krakowski sąd odebrał jej dziecko z powodu licznych donosów internautów, że 11-letnia córka youtuberki jest przez nią zaniedbywana. Zawiadomienie do prokuratury złożyło Biuro Ochrony Praw Dziecka.
"Jestem jak Marylin Monroe"
Youtuberka zapewniła portal Wirtualnemedia.pl, że "raczej nie pije alkoholu na lajwach, tak żeby nalewać piwo do szklanki i trzymać szklankę z pianką, to nie ma takich ujęć". Przyznała jednak, że w czasie "rocznicowych" streamingów, np. z okazji Walentynek, "odbiera alkohol od widzów" ale „normalnie nie pije alkoholu”.
Ela Gawin twierdzi, że w branży medialnej jest od 25 lat i w czasie transmisji na żywo "nie ujawnia żadnych drastycznych szczegółów ze swojego prywatnego życia". Powołuje się na przykład gwiazd, które piszą swoje autobiografie i opisują w nich relacje z byłymi partnerami. Jej zdaniem to jest ogólnie przyjęte, a ona robi to samo co Jane Fonda, Brigitte Bardot, Marylin Monroe czy Tomasz Lis, którzy "pisali o sobie w swoich biografiach". Youtuberka dodała, że "jest mądrą, wykształconą kobietą, która stara się widzom przekazać jakieś wartości".
Psychotrop: to ja odebrałem jej dziecko
Innym fenomenem jest Psychotrop, raper, który zasłynął tym, że w połowie 2019 r. w transmisji na żywo podciął sobie żyły. Widzowie, którzy byli świadkami tego zdarzenia, wezwali służby, które natychmiast pojawiły się w mieszkaniu youtubera i uratowały go. Jak wówczas tłumaczył na portalu Glamrap.pl, "to miał być rytuał przejścia, a nie samobójstwo". - Zawsze było we mnie pełno nienawiści. Od dziecka widziałem patologię, śmierć, przemoc i dewiacje – powiedział. Wtedy też przyznał się, że w 2014 r. wpadł w konflikt z prawem – ranił nożem mężczyznę, za co spędził trzy lata w więzieniu.
Od kilku miesięcy Psychotrop skupia się robieniu restreamów z transmisji Eli Gawin i szydzeniu z niej.
- Jeszcze cztery miesiące temu nie wiedziałem, kto to jest Ela Gawin. Znajomi mi o niej powiedzieli, rozmawialiśmy o współpracy, ale jak zaczęła wymyślać swoje mitomańskie historie, że mogę być jej kochankiem, zaczęły się nasze potyczki. Postanowiłem jej nie odpuścić, Atakowaliśmy się wzajemnie, robiłem restreamy jej streamów, żeby zabierać jej jak najwięcej publiczności i donejtów, To odniosło sukces - opowiada raper.
- Przyczyniłem się do odebrania jej dziecka i umieszczenia go w Domu Dziecka. Większości społeczność Eli jest mi wdzięczna za to, bo już wcześniej pisali do MOPS-ów i to nic nie dawało. Dopiero moje działanie to spowodowało. To dziecko już na pewno do niej nie wróci - dodaje.
Psychotrop przyznaje: jestem patoyotuberem
Jakby określił swoją aktywność w sieci? - To patostreamy. Jestem patologiczny, tylko tym się różnię od Elki, że moja patologia to tylko moje życie, a jej patologia dotyczy całej rodziny, a szczególnie dziecka. Nie mam dla niej żadnego współczucia -
mnie pomawiała o pedofilię, twierdziła, że jestem szkodnikiem. Nie chcę, żeby jej się stała krzywda, po prostu dążę do tego, żeby zaczęła leczenie - mówi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl.
Psychotrop podkreśla, że ma dosyć oglądania Eli Gawin, ale "obiecał widzom, i sobie, że dopóki jej kanał nie zostanie zamknięty, będzie jej rzucał kłody pod nogi".
Patoyoutuberzy z obawy przed usunięciem ich kanałów uciekają z YouTube do ukrytych serwisów, gdzie nie ma żadnej cenzury. Są on jednak pozornie zamknięte, bo youtuberzy promują te profile w swoich social mediach. W takim serwisie o nazwie Discord swoje kanały mają zarówno Ela Gawin, jak i Psychotrop. Niedawno na jednym z tych profili ukazały się intymne zdjęcia i filmy Eli Gawin i jej partnera Marka.
Skąd się bierze popularność patostreamerów? - W głównej mierze wynika to z ciekawości odbiorców. Widzowie oglądają transmisje i sprawdzają, jak daleko posunie się osoba streamująca i jakie granice przekroczy - uważa Angelika Zaręba. Z kolei Paweł Kwaśniewski mówi, że co prawda Psychotrop czy Gawin publikują kontrowersyjne treści, ale mamy "wolność słowa, wolność ekspresji i wypowiedzi". - Zaręczam, że ludzie z YouTube bacznie obserwują te kanały. Że takie transmisje są niemoralne? Jedni oglądają skoki narciarskie, bo fascynuje ich sportowa rywalizacja, inni - na szczęście nieliczni - czekają tylko, żeby skoczek spadł na bulę. Zawsze się znajdzie jakiś procent ludzkości, który fascynuje się degeneracją - podkreśla ekspert od YouTube.
"Patostreaming jest jak granatnik"
Czy patosrtreaming jest niebezpieczny? - To ciągłe przekraczanie granic. Osoby występujące prześcigają się w kontrowersjach i robieniu coraz bardziej niedopuszczalnych rzeczy. To bardzo niebezpieczne zjawisko. Przede wszystkim publikacja takich materiałów w mediach społecznościowych sprawia, że nieodpowiednie zachowania są pokazywane i propagowane wśród tysięcy odbiorców. Dodatkowo są widzowie, którzy trafiając na takie streamingi, sami decydują się na naśladowanie takich zachowań, co tylko potęguje skalę zjawiska - uważa Angelika Zaręba.
- Nie wiem, czy jest niebezpieczny. Nie znam badań, nikt jeszcze chyba takich nie robił. Ja nie słyszałem, ale intuicyjnie czuję, że to nie jest bezpieczna zabawka. Trochę jak granatnik. Niby wszyscy wiedzą, że jest groźny, ale niektórzy próbują na własną rękę się nim bawić i potem dookoła gruzy - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Paweł Kwaśniewski, reżyser, producent i ekspert od YouTube.
Czytaj także: Nitrozyniakiem zajmie się UOKiK
Czy patostreaming jest opłacalny?
Psychotrop uważa, że tak, a z donejtów wpłacanych przez widzów zdarzyło mu się zarobić nawet 20 tys. w czasie jednej transmisji. Eli Gawin wpłaty robią głównie hejterzy, którzy traktują to jako okazję do krytykowania youtuberki. Influencerka dostaje więc w czasie streamingu niewielkie kwoty w wysokości 5-10 zł od jednej osoby. Ostatnio wpadła na pomysł i dzwoni do widzów, którzy wysłali jej 5-10 zł przelewem natychmiastowym albo blikiem.
- Patostreamerzy nie zarabiają ze współpracy reklamowych czy działań podejmowanych z markami. Ich zarobki ograniczone są tylko do wsparcia od widzów. To tak zwany “sub for hate”. Może nie są to ogromne kwoty, ale jednak trafiają się osoby, które wpłacają swoje pieniądze takim twórcom. Mam jednak wrażenie, że w samym patostreamingu nie zawsze chodzi o zarobki, a bardziej o sławę i chęć wybicia się w mediach społecznościowych - podkreśla Angelika Zaręba.
Zdaniem Pawła Kwaśniewskiego, "przytłaczająca większość tych publikacji jest zdemonetyzowana". - Jadą na czerwonym lub żółtym dolarze. To nie są kokosy, o ile w ogóle jakiś grosz tam wpada z YouTube - podsumowuje ekspert z Fat Frogs Media. "Żółty dolarek" na YouTube oznacza brak reklam, czyli mniejsze pozycjonowanie zarobek. Czerwina ikona pojawia się wtedy, kiedy do filmu jest zgłoszone roszczenie, np. w czasie transmisji na żywo wykorzystywane są piosenki, do których twórca streamingu nie ma praw autorskich.
Dołącz do dyskusji: "Idę na wojnę z szatanem". Patostreaming w internecie nadal ma się dobrze
Youtube oraz nadal działa homofobiczny pato-twórca Isamu? Wystarczy 5 minut, aby dojść do tych informacji. Sieci partnerskie to największy szkodnik
internetu. Pamiętajcie, aby omijać i nie bać się nagłaśniać.
Wstyd zeby do materialu o patostreamingu dawac podmiot, ktory tych patusow inkubuje kierujac sie maksymalizacja zyskow.