Wydawca i byli dziennikarze „Wprost”: wyrok ws. Durczoka skandaliczny, zadziwiający proces i stronnicza sędzia
W poniedziałek warszawski sąd okręgowy nakazał spółce AWR "Wprost" przeproszenie Kamila Durczoka oraz wypłatę 500 tys. zł. Wydawca i byli dziennikarze tygodnika oceniają to orzeczenie jako skandaliczne i godzące w wolność prasy. - Dziennikarze i wydawcy będą bali się poruszać tematy, stanowiące tabu. Przepraszanie i ponoszenia jakiegokolwiek ciężaru finansowego za pisanie prawdy jest niezgodne z ideą państwa wolnego - uważa Paulina Piaszczyk, radca prawny „Wprost”.
Sąd Okręgowy w Warszawie w nieprawomocnym orzeczeniu przyznał Kamilowi Durczokowi 500 tys. zł odszkodowania oraz nakazał tygodnikowi „Wprost” publikację przeprosin za tekst "Kamil Durczok. Fakty po faktach" z 16 lutego ub.r. Proces o ochronę dóbr osobistych ruszył w połowie pazdziernika ub.r.
Były redaktor naczelny "Faktów" TVN domagał się opublikowania przeprosin na okładce tygodnika "Wprost" oraz zapłaty 7 mln zł tytułem zadośćuczynienia solidarnie od spółki AWR "Wprost", Sylwestra Latkowskiego i Michała Majewskiego. W całości uwzględnione zostało żądanie przeprosin przez dziennikarzy oraz wydawcę tygodnika. Wydawca zapowiada złożenie apelacji od wyroku I instancji, podobnie jak pozwani dziennikarze.
- W ocenie wydawcy „Wprost”, wyrok jest skandaliczny. Godzi w wolność prasy urzeczywistniającej się jako prawo do informowania społeczeństwa o sprawach ważnych. Z pewnością sprawą bulwersującą, a zarazem wymagającą ujawnienia, była kwestia obyczajności Kamila Durczoka - redaktora naczelnego głównego programu informacyjnego wiodącej stacji telewizyjnej w Polsce. Wydawca będzie składał apelację od tego orzeczenia - odnosi się do wyroku spółka AWR "Wprost".
- W demokratycznym państwie prawa nie do zaakceptowania jest fakt, że sądy uwzględniają powództwa mające na celu wywołanie tzw. efektu mrożącego, który powoduje, że dziennikarze i wydawcy będą bali się poruszać ważne, ale stanowiące często tabu, tematy. Przepraszanie i ponoszenia jakiegokolwiek ciężaru finansowego za pisanie prawdy jest niezgodne z ideą państwa wolnego - także od cenzury - tłumaczy Paulina Piaszczyk, radca prawny „Wprost”.
Według Piaszczyk, sąd nie badał prawdziwości informacji zawartych w artykule prasowym, ale zbadał wyłącznie prawną dopuszczalność wkroczenia w tajemnicę korespondencji, wizerunek, intymność, uznając, że zostały one naruszone.
Przed warszawskim sądem okręgowym toczy się również proces o ochronę dóbr osobistych, wytoczony przez Durczoka wydawcy "Wprost" oraz dziennikarzom za teksty "Ukryta prawda" i "Nietykalny", które zostały opublikowane w lutym 2015 roku. Ich autorami są Sylwester Latkowski, Michał Majewski, Olga Wasilewska i Marcin Dzierżanowski.
Wydawca zaznacza, że sąd nie zgodził się na połączenie obu spraw oraz nie przesłuchał żadnego świadka pozwanych. Przed sądem zeznania składali wyłącznie świadkowie Kamila Durczoka. W ocenie AWR "Wprost" jest to "nietypowe i wskazuje na wyjątkowe zdecydowanie sędzi Magdaleny Kubczak", wobec której w toku procesu został złożony wniosek o wyłączenie ze względu na stronniczość.
- W naszej ocenie doszło do nierozpoznania istoty sprawy. W postępowaniu bowiem nie mieli możliwości wypowiedzieć się m.in. właściciel mieszkania, o którym mowa w artykule, co mogłoby rozwiać wiele wątpliwości w sprawie - informuje radca prawny Paulina Piaszczyk.
- Wyrok jest skandaliczny. Tłumienie odważnego dziennikarstwa jest z pewnością niekorzystne zarówno dla obywateli, jak i rządzących. Należy przypomnieć, że to dziennikarze przyczyniają się do ujawnienia największych afer. To dziennikarze tygodnika Wprost ujawnili m.in. aferę taśmową, aferę zegarkową, pisali o niejasnościach w postępowaniu przetargowym na śmigłowce dla armii. Dlatego dziwi stanowisko polskich sądów, które w nieodpowiedni sposób ważą prawo do prywatności osób publicznych z prawem obywateli do informacji - ocenia Michał M. Lisiecki, wydawca „Wprost”.
Podobną opinię wyraził Michał Majewski. - Warto napisać kilka słów na temat procesu w pierwszej instancji. Jego przebieg był zadziwiający. Proszę sobie wyobrazić, że odrzucono wszystkie wnioski dowodowe zgłoszone przez naszą stronę. Nie przesłuchano biznesmena, jego małżonki, najemczyni mieszkania, policjantów. Nikogo z nich. Sąd nie zgodził się nawet, by do akt sprawy dołączyć rozmowę, którą odbyliśmy z Durczokiem, zbierając materiał do tekstu. Przesłuchano za to wszystkich świadków zgłoszonych przez Kamila Durczoka - stwierdził w tekście zamieszczonym na stronie Latkowski.com. - Na pierwszej rozprawie wnieśliśmy wniosek o zmianie tendencyjnej Sędzi. Potem był cyrk - dodał Sylwester Latkowski.
- Będziemy apelować i bronić swych racji w drugiej instancji. Ze spokojem czekamy też na zakończenie drugiego, toczącego się za zamkniętymi drzwiami, procesu, którego przedmiotem są sprawy związane z molestowaniem seksualnym w stacji TVN - zapowiedział Majewski
Dołącz do dyskusji: Wydawca i byli dziennikarze „Wprost”: wyrok ws. Durczoka skandaliczny, zadziwiający proces i stronnicza sędzia
o ile pisze się PRAWDĘ.