Dziennikarze po spotkaniu ws. zasad pracy w parlamencie: poprzednie propozycje tak nieżyciowe, że nawet bez burzy politycznej by nie przeszły
Zaproponowane w zeszłym tygodniu nowe zasady pracy dziennikarzy w parlamencie były tak restrykcyjne, że władze musiały się z nich wycofać. Natomiast przedstawiciele mediów musieli szybko podjąć w tej sprawie rozmowy z marszałkiem Senatu, skoro postulowali to w ostatnich miesiącach. W najbliższym czasie może być trudno wypracować nawet niewielkie zmiany obecnych reguł - komentują dla Wirtualnemedia.pl Michał Szułdrzyński, Sławomir Jastrzębowski i Jacek Karnowski.
W poniedziałek marszałek Senatu Stanisław Karczewski spotkał się z przedstawicielami kilkudziesięciu redakcji różnych mediów w sprawie zasad pracy dziennikarzy w parlamencie. Zapewnił, że zrezygnowano z przedstawionych w zeszłym tygodniu przez marszałka Sejmu propozycji restrykcyjnych reguł. Dodał, że w pierwszym tygodniu stycznia przekaże nowe propozycje, do których dziennikarze będą mogli zgłosić uwagi i dalej o nich dyskutować.
O możliwej zmianie zasad pracy mediów w parlamencie zrobiło się głośno w zeszły piątek, kiedy redakcje ponad 30 mediów w proteście przeciw proponowanym ograniczeniom zorganizowały akcję #Dzieńbezpolityków. Musiały ją zakończyć już po południu, kiedy zaczęło się zamieszanie sejmowe, w którym jednym z elementów był sprzeciw posłów opozycji wobec nowych zasad pracy mediów.
Czy gdyby sprawy nie podjęli politycy i nie zakończyłaby się taką awanturą, protest mediów odniósłby tak szybki efekt? Na wysłane wcześniej listy ponad 50 dziennikarzy (ich podpisy zebrało Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich) oraz 28 redaktorów naczelnych (zebrane przez Press Club Polska) marszałek Sejmu nie zareagował.
- Najważniejsze, że marszałkowie zrozumieli swój błąd - że nie można przeprowadzać takich spraw bez uzgodnienia, chociaż to oczywiście oni mają ostatnie zdanie. Teraz marszałek Karczewski zapowiedział konsultacje z mediami. Dobrze, że wreszcie doszło do takiego dialogu - komentuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Michał Szułdrzyński, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”. - Na dłuższą metę sama reakcja środowiska dziennikarskiego by wystarczyła - uważa Jacek Karnowski, redaktor naczelny „W Sieci”. - Te poprzednie propozycje marszałka Kuchcińskiego są tak nieżyciowe, oderwane od praktyki, że długo by się nie utrzymały. To pewne nieszczęście, że ta sprawa została sprzężona ze sporem politycznym - dodaje.
Zdaniem Sławomira Jastrzębowskiego, redaktora naczelnego „Super Expressu”, obóz rządzący został zaskoczony tym, jak silny okazał się sprzeciw wobec proponowanych ograniczeń. - PiS chciał wymusić zmiany bez konsultacji, ale okazało się, że jest spory opór społeczny zarówno ze strony dziennikarzy, jak i pozostałych parlamentarzystów, którym wcześniej to nie przeszkadzało - zwraca uwagę Jastrzębowski.
Według niektórych komentatorów dziennikarze przystępując szybko do rozmów z marszałkiem Senatu, ułatwili partii rządzącej rozładowanie kryzysu parlamentarnego. Tomasz Sygut z Nowa TV zadeklarował, że nie wybiera się na poniedziałkowe spotkanie. - Nie będę uczestniczył w politycznej grze, której żenujący przedsmak mieliśmy wczoraj wieczorem (w sobotę w trybie pilnym zorganizowano pierwsze spotkanie - przyp.red.). Nie mam ochoty ma dyskusje z klakierami władzy, którzy nawet nie udają, ze ich zadaniem jest medialna osłona obecnej ekipy. To nie my te awanturę rozpętaliśmy. Powinniśmy twardo domagać się przywrócenia w Sejmie reguł, które dotychczas obowiązywały - napisał w niedzielę.
- Moim zdaniem takie opinie są nieuprawnione. Pójście do marszałka Senatu na rozmowę o sprawach, które postulowaliśmy my, a nie ktoś inny, nie jest graniem scenariusza wyznaczonego przez polityków, tylko realizacją naszych postulatów - uważa Michał Szułdrzyński. - Bylibyśmy niepoważni, gdybyśmy zaczęli protest dziennikarski, a potem zignorowali to spotkanie, mówiąc, że nie będziemy rozmawiać z politykami. Właśnie po to żeśmy protestowali, żeby siąść do stołu z politykami i rozwiązać realny problem - dodaje.
Podobnego zdania jest Jacek Karnowski. - Gdyby przyjąć optykę krytykujących nas za spotkanie z marszałkiem Senatu, to trzeba by uznać, że dziennikarze powinni w tej sytuacji dążyć do obalenia rządu, że to jest ich właściwa rola. A większość mediów deklaruje, że nie zależy im na eskalacji konfliktu, dążeniu do zniszczenia instytucji państwowych - stwierdza. - Dziennikarze nie mieli wyjścia. Jeśli głosi się, że sytuacja jest ekstraordynaryjna, chodzi o ograniczenie dostępu mediów do parlamentu, a druga strona wychodzi z propozycją rozmowy, trudno nie podjąć takich rozmów. Odmowa jest wejściem w rolę wprost polityczną - analizuje.
Jego zdaniem to politycy opozycyjni starali się zyskać na tej sprawie wizerunkowo. - Taki charakterystyczny element: opozycja wcześniej głos w tej sprawie zabierała półgębkiem, nie protestowała otwarcie, czekała z protestem do piątku - zauważa Jacek Karnowski.
Nasi rozmówcy są dość sceptyczni co do efektów konsultacji w tej sprawie z władzami parlamentu. - W tej chwili mamy do czynienia z grą na czas. Marszałek Karczewski nie przedstawił żadnych propozycji, tylko stwierdził, że stan obecny jest nie do zaakceptowania - mówi Sławomir Jastrzębowski. - Osobiście bardzo wątpię, czy uda się doprowadzić do jakichś zmian. Nie wiem, czy teraz jest na to najlepszy czas i atmosfera - po tych demonstracjach, polityzacji całej sprawy. Sądzę, że niewiele wyjdzie z tych rozmów - prognozuje Jacek Karnowski.
Dodaje, że znaczenie mogą mieć też podziały w środowisku dziennikarskim, które uwidoczniły się już w czasie dwóch spotkań z marszałkiem Senatu. - Medialna strona lewicowo-liberalna mówiła o żądaniach, starała się wręcz pokrzykiwać na marszałka, a strona konserwatywna zachowywała się raczej spokojnie, podkreślała też konieczność rozmowy ze wszystkimi - ocenia Karnowski. - Jeżeli nowe propozycje mogą konsultować jak najszerzej rozumianego środowiska dziennikarskiego, to tak właśnie powinno być - uważa Sławomir Jastrzębowski.
Z kolei Michał Szułdrzyński obawia się, że jeśli zostaną wprowadzone jakieś zmiany, to na niekorzyści dziennikarzy. - Widać, że marszałek Karczewski i marszałek Kuchciński mają bardzo dużo determinację, żeby zmienić, ograniczyć swobodę poruszania się dziennikarzy w parlamencie. Pytanie, co nam zaproponują i jaki ma być tego cel - zastanawia się. - Dotychczasowe propozycje są dla środowiska medialnego i nie tylko, nie do zaakceptowania. Ale z jakichś powodów marszałkowie je przedstawili. Pytanie, czy to był ich wypadek przy pracy czy faktycznie intencje, żeby aż tak ograniczać możliwości relacjonowania obrad Sejmu przez dziennikarzy - dodaje wicenaczelny „Rzeczpospolitej”.
Dołącz do dyskusji: Dziennikarze po spotkaniu ws. zasad pracy w parlamencie: poprzednie propozycje tak nieżyciowe, że nawet bez burzy politycznej by nie przeszły
No żart jakiś! Nie zrozumieli, lecz zostali przymuszeni do chwilowego ustępstwa, które im nie w smak. Nadto to Karczewski "zrozumiał" za Kuchcińskiego.