Kto odpowiada szerzenie rosyjskiej propagandy na Bałkanach? "Władze tamtejszych państw, a nie Kreml"
Wpływy Rosji na Bałkanach - w zależności od tego, kto o nich mówi - są albo niedoceniane, albo przeceniane; regionalni eksperci podkreślają, że pozostają one niewielkie i to władze krajowe szerzą rosyjską propagandę - ocenił w rozmowie z PAP Igor Bandović, dyrektor Belgradzkiego Centrum Polityki Bezpieczeństwa (BCBP).
"NATO i UE najczęściej interpretują negatywne tendencje w regionie przez pryzmat zaangażowania Rosji. Miejscowi obserwatorzy uważają jednak, że rosyjska propaganda na Bałkanach ma charakter rodzimy" - zauważył ekspert.
Rozmówca PAP zwrócił uwagę na to, że "istnieje bardzo niewiele sposobów dokładnego określenia wpływów rosyjskich na Bałkanach". "W częściach regionu, gdzie te aktywności się pojawiają - czyli na terytoriach zamieszkanych przez Serbów w Serbii, Bośni i Hercegowinie oraz Czarnogórze - Rosja funkcjonuje w przyjaznym środowisku, wynikającym z poparcia większości obywateli (tych państw)" - zaznaczył Bandović.
"Rosyjskie wpływy w krajach bałtyckich czy w Polsce są ujawniane i stawia im się opór. Z kolei w Serbii Moskwa funkcjonuje w całkowicie przyjaznym środowisku, dlatego granice jej władzy i realnych wpływów nie są widoczne. Od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę obecność Rosji na Bałkanach jest jednak znacznie bardziej zauważalna" - wyjaśnił dyrektor BCBP.
"Mamy do czynienia ze wzmożoną aktywnością dyplomatyczną, rozpowszechnianiem (narracji) mediów rosyjskich, a także intensywniejszą współpracą Serbii i Federacji Rosyjskiej na poziomie rządowym, zwłaszcza w obszarze bezpieczeństwa i spraw wewnętrznych" - poinformował analityk.
Odpowiadając na pytanie o to, jak ważnym tematem w Serbii jest wojna toczona przez Kreml przeciwko Ukrainie, Bandović zauważył, że "zajmuje ona ważne miejsce zarówno w mediach prorządowych, jak też niezależnych". "Jednak w mediach rządowych i prorządowych tabloidach wiadomości o wojnie przesiąknięte są rosyjską dezinformacją i propagandą" - podkreślił. Ekspert przywołał tytuł pierwszej strony tabloidu "Informer", który po rozpoczęciu inwazji w lutym 2022 roku napisał o "ukraińskim ataku na Rosję".
"Relacjonowanie wojny przebiega wzdłuż linii podziału między Zachodem i Rosją, gdzie tak naprawdę to Zachód - zgodnie z tą narracją - jest winien wydarzeń na Ukrainie" - dodał rozmówca PAP.
Komentując wpływ wojny na stanowisko Serbii w polityce zagranicznej powiedział, że "zmusiła ona prezydenta Aleksandara Vuczicia do pokazania swojego prawdziwego oblicza, które, pod względem stylu rządzenia, jest znacznie bliższe Wschodowi niż Zachodowi i wartościom europejskim".
Podczas wywiadu udzielonego w tym tygodniu rosyjskiej państwowej agencji TASS prezydent Vuczić zapewnił, że "mimo wielkich nacisków Zachodu, Serbia nie przyjmie sankcji wobec Rosji".
"Vuczić - kosztem izolacji kraju i utraty perspektywy europejskiej przez Serbię - twardo stoi po stronie Rosji. Jedynie zmiana władzy w Belgradzie mogłaby doprowadzić do przyjęcia przez serbski rząd zachodnich sankcji" - przewiduje analityk. "Naciski Zachodu, o których mówi prezydent, chociaż istnieją, nie są tak wielkie, ponieważ Zachód interesują na Bałkanach głównie sprawy tego regionu. W przypadku Belgradu jest to dialog z Prisztiną" - wyjaśnił Bandović.
Analityk ocenił, że "wynik wojny na Ukrainie będzie miał ogromny wpływ na Bałkany". "Widzimy już zaangażowanie rosyjskich zasobów jako sposób na destabilizację sytuacji na Bałkanach przy pomocy części otwarcie prorosyjskich rządów. Fakt, że wojna trwa już dwa lata, tylko pogarsza sytuację w regionie i stwarza przestrzeń niepewności" - ostrzegł ekspert.
"Z drugiej strony, pozytywny wynik i zakończenie wojny (korzystne dla Kijowa) umożliwiłyby pełną integrację Bałkanów z Unią Europejską, a także realizację europejskich aspiracji Ukrainy, Gruzji i Mołdawii" - dodał.
Dołącz do dyskusji: Kto odpowiada szerzenie rosyjskiej propagandy na Bałkanach? "Władze tamtejszych państw, a nie Kreml"